Wystawa rowerowa - Warszawa 2010
Targi rowerowe kojarzą się z wielką liczbą producentów i ogromem ich oferty rozlokowanej na dziesiątkach tysięcy m2 powierzchni. Dlatego w tym przypadku użyłem celowo słowa "Wystawa", bo zarówno według mnie, jak i przyjaciół z branży takie słowo bardziej odzwierciedla to, co można było zobaczyć. W kraju odbywa się kilka imprez tego typu i być może w tym jest problem, że nie można zobaczyć wszystkiego w jednym miejscu w jednym czasie. Ulokowanie oferty polskich dystrybutorów na powierzchni zaledwie jednej hali targowej, bądź co bądź nie największego ośrodka targowego w Polsce zmusza do zadania sobie pytania dlaczego tak się dzieję i czy naprawdę jest tak źle. Nie jest, bo branża cały czas się rozwija i to widać po ofertach polskich producentów i dystrybutorów. Pojawiają się nowe marki, rozwijane są stare, widać dużo innowacyjnych produktów - to nastraja optymizmem. Jednak przejście powierzchni wystawowej w ciągu 1 godziny, pokazuje że pod względem organizacyjnym do europy jest nam daleko jak diabli. Pod jednym względem wygrywamy jednak nawet z japończykami - udało nam się zminiaturyzować targi do wielkości naprawdę minimalistycznej :)
Dobra, koniec marudzenia. Zobaczmy co ciekawego pokazano a trochę tego jest.
Przede wszystkim pojawiły się na rynku nowe marki. Długo oczekiwany Tomac znalazł się pod opieką firmy Leader z Warszawy - nowości na ten rok opisywaliśmy wcześniej, produkty firm Ibis Cycles i Knolly Bikes znalazły schronienie pod skrzydłami Beastie Bikes, legendarne koła ZIPP doczekały się oficjalnego przedstawiciela w postaci firmy AmeriTrex, a New Ultimate odnalazł swojego partnera w JBG2.
Ciekawostek było więcej. Ciekawie prezentowały się rowery spod znaku BMW. Szczególną uwagę przykuwały 2 modele full suspension, szczególnie model w którym rama była wykonana z tłoczonej płyty aluminiowej i spawana pośrodku. Chociaż jak wiadomo ta marka rowerami nie stoi, prezentowane biki były naprawdę ciekawe. Nie zapomniano też o najmłodszych i pokazano modele dla dzieci od wieku 2 lat, na których mogą one ćwiczyć równowagę a po "załapaniu" o co chodzi można było dołożyć support i przerobić na pełnosprawny rower. Ciekawa opcja. Jak na produkty tej marki przystało wykonanie było perfecyjne.
Pokazano też sporo rowerów z napędem elektrycznym. Zauważyć było można różne sposoby podejścia do tematu. Z jednej strony mieliśmy naprawdę przemyślane lekkie konstrukcje o wadze kilkunastu kilogramów, niejednokrotnie składane, z drugiej strony były 30 kilogramowe kotwice, z racji zamontowanych pedałów nazywane rowerami. Pominę milczeniem rower z silnikiem spalinowym, bo to już przekracza moje możliwości pojmowania słowa "rower", czyli pojazdu przyjaznego naturze. Za to gratuluję świetnych produktów firmie Monty, która jak widać oprócz doskonałych rowerów trialowych, wiedziała jak zrobić naprawdę świetne składaki i do tego z alternatywnym napędem.
Jeśli przy składach już jestem to nie można nie wspomnieć o rowerach marki Montague. Na szczególną uwagę zasługuje model Paratrooper, który został wykonany na potrzeby armii amerykańskiej. Jest ty amortyzowany, składany rower górski, którego ciekawym szczegółem konstrukcyjnym jest to, że podczas składania, nie jest dzielony żaden element konstrukcyjny ramy.
Ciekawą historię opowiada też firma Brennabor.
W latach 1931-1936 polski podróżnik Kazimierz Nowak - jako pierwszy człowiek na świecie - w samotnej wyprawie na rowerze marki BRENNABOR, pokonał trasę z Trypolisu w północnej Afryce do Przylądka Igielnego na jej południowym krańcu i ponownie na północ do Algieru nad Morzem Śródziemnym. Jego niezwykły wyczyn nigdy nie został należycie doceniony. Uczestnicząc w sztafecie Afryka Nowaka, która prowadzi śladami Kazika firma przypomina obie legendy - podróżnika i jego roweru, który w swojej najnowszej formie pokazano na wystawie.
Kolejnym ciekawym stoiskiem uraczyła nas 7anna, która zaprezentowała nową kolekcję rowerów Mondraker. W ramach zostało użyte wewnętrzne prowadzenie przewodów, co w świecie sportów grawitacyjnych raczej nie jest zbyt często spotykane. W tym roku będzie się ścigał na nich team RMF, a więc będzie możliwość zobaczenia Mistrza Jodę na nowym sprzęcie. Nową marką jaką prezentowała 7anna jest linia Creme - rowerów miejskich z nimialistycznym pięknym designem, nawiązujących swoją linią do konstrukcji sprzed lat, jednak z zastosowaniem doświadczeń jakie przez ten okres pojawiły się w branży.
Rowerów miejskich było zresztą dość sporo. Zasada Bikes pokazała kolekcję Medano, jaką oglądałem już na Eurobike, z nowymi kolorami, Gazelle z całą gamą mieszczuchów pełnych uroku, Kettler na którego stoisku można było podziwiać też futurystyczne rowery stacjonarne i urządzenia do ćwiczeń aerobowych. Klimat ubiegłych lat można było także poczuć oglądając sprzęt marki Hawk Classic, prezentowanymi przez firmę Feeria z Warszawy. Naprawdę olschoolowy sprzęt. Firma Hawk po okresie nieobecności, wkracza z powrotem na rynek z ciekawymi modelami cruiserów. Szczególnie ciekawie prezentował się model, w którym zamiast łańcucha zastosowano wał kardana. Fajna rzecz szczególnie biorąc pod uwagę jego bezobsługowość i odporność na uliczny syf.
Electra jak zwykle prezentowała całą masę różnego rodzaju mieszczuchów. Ta firma to kwintesencja tego stylu. W ich rowerach każdy szczegół jest dopracowany, nawet opony. Najbardziej rzucał się w oczy tandem tego producenta. Piekielna Betty bo tak się nazywa atakował oczy krwistą czerwienią lakieru, nie uchodząc uwadze oglądających.
Nie zapomniano o najmłodszych. Taka jest prawda że cyklozą najczęściej zarażamy się w wieku dziecięcym i która firma ma tą świadomość, wychowuje sobie przyszłych klientów, choć wiele z nich skupia się wyłącznie na małolatach. Najciekawsze produkty jakie widziałem to oprócz wspomnianego rowerka BMW, który jest najbardziej zaawansowaną i "rosnącą" wraz z małymi użytkownikami konstrukcją (w zestawie z kaskiem - przyznajemy za to punkt), rzucały się w oczy rowerki firmy First Bike oraz LikeaBike. Pierwszy z nich to konstrukcja z tworzywa występująca w 2 wersjach - na teren i miasto, różniązych się zastosowanymi oponami. Można je także przerobić na wersję zimową, zastępując przednie koło nartą i zabawa murowana. W tym rowerku nie ma korby - tu dziecko uczy się zachowywać równowagę w sposób jak najbardziej dla niego intuicyjny. Rowerki te są także wyposażone w hamulec, przydatny kiedy dziecko nieco podrośnie i zacznie jeździć szybciej.
Likea Bike zaprezentowała rowerek z drewna. Zasada działania jak u poprzedników, tym razem w opcji z przyczepą. Czasami człowiek żałuje że już nie jest mały.
Zainteresowaniem cieszyło się także stoisko Jumar i JBG2, na którym można było kupić odżywki Windose, sprzęt firm Reynolds i New Ultimate, które po raz pierwszy pokazano publicznie od przejęcia dystrybucji tej firmy przez JBG2. Można było także wypróbować produkt SRM do pomiaru mocy zamontowany na rowerze z karbonową ramą Schmolke. Dużym zainteresowaniem cieszyła się koszulka podpisana przez zawodniczki z teamu CCC, która została oddana na aukcję z której dochód będzie przeznaczony na fundację paraolimpijską "Niepokonani" która pomaga niepełnosprawnym sportowcom. O aukcji będziemy pisać w najbliższym czasie.
Ciekawie zaprezentowało się stoisko firmy Romet. Cieszy fakt odrodzenia się tej marki, której produkty wyglądały naprawdę świetnie a stoisko było jednym z większych. Podczas wystawy zaprezentowano także firmowy team oraz sprzęt na którym się będzie ścigał. Jak już wspomniałem wcześniej, firma Zipp ma swoje przedstawicielstwo w Polsce i to w koła tej firmy wyposażono rowery Rometu. Imprezę uświetnił także Radomski Pododdział Kolarzy, pokazując się w mundurach i prezentując zabytkowe rowery marki Łucznik, jakie były produkowane w latach 1929-1939 w fabryce w Radomiu.
Impreza generalnie udana, dzięki wystawcom i ich produktom, choć jak już wspomniałem mocno zminiaturyzowana. Organizatorzy powinni także odrobić zadanie domowe w temacie do czego służy bilet i jak go używać. Okazuje się że bilet wstępu służy w Polsce tylko do wstępu ale do wyjścia już jest potrzebny inny (jeśli chce się wrócić np. z fajki), ewentualnie pieczątka rodem z wiejskiej dyskoteki w remizie. Na całym świecie masz jeden bilet i możesz się z nim poruszać gdzie chcesz i wchodzić i wychodzić ile razy masz na to ochotę. Trochę pomyślunku by nie zaszkodziło, no chyba że się myśli o czym innym.
Pozostaje mieć nadzieję, że środowisko się zjednoczy i w końcu powstanie w Polsce impreza, która naprawdę będzie odzwierciedlała przegląd rynku i jej graczy, a przestanie być imprezą o charakterze wystawowym skierowaną raczej lokalnie dla stolycy i okolycy. Na imprezie zabrakło wielu mocnych graczy naszej sceny rowerowej i to też powinno dać do myślenia.
komentarze