Świerklany MTB Maraton 2016 za nami
W niedzielę, 25 września, miał miejsce inauguracyjny maraton MTB organizowany przez Stowarzyszenie Sportowe - Klub Kolarski Świerklany. Jak wypadł debiut?
Debiuty zazwyczaj są trudne. To, że ścigasz się przez ileś tam lat wcale nie oznacza, że zorganizujesz ot tak idealny maraton. Potrzeba wielu godzin rozmów, negocjacji, sponsorów, itp. Wiem, z czym się to je, ponieważ wiele, wiele lat temu miałem okazję organizować cykl wyścigów XC na Śląsku. A XC to nie maraton, więc liczba pozwoleń oraz innych cudów jest niewspółmiernie większa do ogarnięcia. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że bardzo cieszy mnie fakt, iż na Śląsku są osoby, które mają chęć i samozaparcie do tego, aby zorganizować tutaj maraton. Bo nie ukrywam, że do niedawna byliśmy taką białą plamą na kolarskiej mapie maratonów MTB w Polsce. Aktualnie wszystko zmienia się na lepsze i sukcesywnie rośnie liczba imprez, w których można wystartować, niekoniecznie musząc jeździć po 200km od domu.
Jak wypad więc debiut Klubu Kolarskiego Świerklany w organizacji maratonu MTB? Zacznijmy od trasy. Jadąc do Świerklan miałem przed oczyma raczej płaską, szybką trasę, która będzie wiodła leśnymi duktami i szerokimi szutrówkami. Będąc na BikeAtelier Maratonie w Rybniku wszyscy się chyba spodziewali podobnej oprawy. A tutaj niespodzianka i to w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu! Suma przewyższeń jaką pokazał mi Garmin to 528m, a trasa na jakiej mieliśmy okazję się pościgać była świetnym przykładem wykorzystania terenu - praktycznie ciągle góra dół, góra dół. Klasyczne XC z wieloma krótkimi ale wymagającymi zjazdami, ostrymi podjazdami, były nawet dwie ścianki, pod które trzeba było rower wprowadzić. Podłoże? Dukty leśne, kawałek pola i kilka kilometrów szutrów. Naprawdę, za trasę należą się gratulację, bo nie słyszałem chyba opinii niezadowolenia w tej kwestii (no dobra, troszeczkę osób narzekało, że była zbyt wymagająca ;)). Żeby nie było tak kolorowo... Znakowanie trasy było momentami dyskusyjne. Czasami brakowało wytaśmowania drogi, w którą nie należy jechać, czasami brakowało strzałek, albo były one słabo widoczne. Dlaczego tak się stało? Po zawodach miałem okazję porozmawiać z ich organizatorem, Arkadiuszem Cisakiem. Arek wyjaśnił mi, że tak naprawdę znakowanie trasy miało być wykonane przez firmę zajmującą się tym profesjonalnie na co dzień. Wszystko było dograne i dopięte na ostatni guzik, niestety 6 września firma postanowiła zerwać umowę z KK Świerklany i "żadnego taśmowania trasy nie będzie". Tak więc wszystko, co widzieliście na trasie, była to robota wykonana własnym sumptem, w oparciu o doświadczenie z pozycji uczestnika maratonu. Zatem jak na debiut - wypadło nie najgorzej. Nauczeni błędami wczorajszego wyścigu organizatorzy wszystko wzięli sobie do serca i mówią, że w przyszłym roku tych niedociągnięć na trasie już nie będzie. Trzymam za słowo!
Start: tutaj także wkradła się odrobina chaosu. Wyścig miał się zacząć o godzinie 11:00, jednak zaczął się... pół godziny później. Spowodowane było to bardzo dużą frekwencją w biurze zawodów (pogoda dopisała wyśmienicie) oraz faktem, że wszyscy mieszkańcy gmin Świerklany i Marklowice startowali za darmo. Fajna sprawa, szczególnie, że wyścigowi przyświecała idea propagowania kolarstwa wśród dzieciaków i młodzieży. Może jednak warto na przyszły raz podać godzinę zamknięcia biura zawodów? Wtedy na pewno większość "spóźnialskich" pojawi się nieco wcześniej, aby się zapisać i dokonać opłaty startowej.
Przebieg samych zawodów? O trasie już pisałem, organizatorzy spisali się na medal! Jednak wśród zawodników znalazło się kilka czarnych owiec, które najzwyczajniej w świecie poskracały sobie trasę. Wynikało to z tego, że na okrążeniu nie było pomiaru międzyczasu i co bardziej "obrotni" i znający teren mogli uciąć sobie tu i ówdzie kilometrów. Dla mnie jest to o tyle przykre, że nie jest to wyścig, na którym wygrywa się przysłowiowe "złote kalesony" i takie oszustwo zupełnie do niczego nie prowadzi, a wprowadza jedynie niepotrzebny kwas do bardzo fajnej imprezy kolarskiej. Z tego miejsca mogę pochwalić w tym momencie zarówno organizatorów, ponieważ przyznali się do swoich niedociągnięć związanych z trasą i ustanowili nagrodę fair play, a także... Michała Ficka, który swoją nagrodę za drugie miejsce open przekazał właśnie jako pakiet fair play. Brawo!
Dekoracja: sensacji nie było. Na dystansie Mega (52km) wśród pań zwyciężyła Anna Brodacka, która okazała się bezkonkurencyjna, gdyż... była rodzynkiem. Wśród panów pierwsze miejsce zajął Michał Kucewicz, który cały wyścig jechał razem z Michałem Fickiem (miejsce numer dwa), podium uzupełnił Tomasz Stępień, który był trzeci. Po szczegółowe wyniki zajrzycie tutaj.
No więc jak to w końcu wypadł debiut Świerklan na maratonowej mapie naszego kraju? Pod względem trasy - rewelacja! Oznakowanie do poprawy, zamknięcie biura zawodów o konkretnej godzinie i będzie naprawdę super. O czym jeszcze warto napisać? Były wyścigi dla dzieciaków, bardzo dobry żurek i za 5zł można było nabyć sobie kuponik na kawę, szarlotkę/sernik i kiełbaskę z grilla. Da się? Da się! Za rok na pewno się tam pojawię, bo... po prostu warto.
Zdjęcia: Jacek Bandura
komentarze