Merida ONE-TWENTY 9.800 - miesiąc ostrej jazdy
Z początkiem kwietnia w moje ręce trafił od Meridy nowy rower o dumnej nazwie ONE-TWENTY 9.800. Zaklasyfikowany został przez producenta jako Marathon/Tour, a ja postanowiłem spędzić z nim sporo czasu w siodełku w różnych warunkach. Co z tego wynikło?
Merida to producent rowerów mający w swojej ofercie praktycznie każdy model - od rowerków dziecięcych, szosy, a na mtb skończywszy. Ostatnio nasz kraj zaczyna nieśmiało podążać za europejskimi trendami i coraz częściej można spotkać ludzi, którzy decydują się na zakup fulla all-mountain. Taki wynalazek, na którym spokojnie można podjechać, ale i też bardziej swobodnie zjechać (niż na fullu xc). Natura co prawda nie obdarzyła nas Alpami, ale jest w Polsce naprawdę sporo miejsc, gdzie taki rower można śmiało wykorzystać. Marathon/Tour: co kryje się pod tą kategorią?
Postanowiłem to sprawdzić, spędzając blisko dwa tygodnie nad jeziorem Garda we Włoszech, jeżdżąc po okolicznych szlakach, ale i startując w Rocky Mountain BIKE Marathon na majówce. O tym, czym tak naprawdę jest ONE-TWENTY 9.800 - fajnym ścieżkowcem na całodniowe wypady w góry, czy też idealnym rowerem na maraton, przeczytacie poniżej.
RAMA
One-Twenty lite-D-single BC A-Link R12 to aluminiowa rama w konstrukcji jednozawiasu M.O.R.E. Patent ten wydawać się może archaiczny, jednak w przypadku tej konstrukcji sprawdza się naprawdę świetnie, ponieważ dzięki takiemu rozwiązaniu, tylni tłumik zamocowany jest w sposób płynny. Zawias jest miękki, świetnie wybiera nierówności, a damper jest ściskany zarówno z góry, jak i z dołu. Idealna sprawa, kiedy spędzamy cały dzień w siodełku, pedałując po górskich bezdrożach,
Zdecydowany plus, kiedy chcemy kupić rower all-mountain. Bardzo fajną sprawą jest także fakt, że rama posiada wewnętrzne prowadzenie linek, co sprawia, że raz: wygląda schludniej, dwa: nie mamy o co zahaczyć w trakcie jazdy, syf tak łatwo nie dostaje się do linek.
ZAWIESZENIE
Tej kwestii podejmuje się FOX. Za przód odpowiedzialny jest FOX 34 FLOAT Performance 130mm, zaś tył to domena FOX FLOAT DPS Performance. Jak oba tłumik wpasowują się w ramę ONE-TWENTY? FOX 34 FLOAT to konstrukcja o blisko 200g odchudzona w stosunku do swojego zeszłorocznego poprzednika, zastosowano w nim także damper czwartej generacji FIT 4. W praktyce daje nam to tyle, że jeszcze dokładniej jesteśmy w stanie ustawić charakterystykę pracy widelca w stosunku do naszej wagi oraz preferencji jeździeckich.
Na prawej ladze mamy pokrętło, które nas najbardziej interesuje, posiada ono 3 opcje: Firm, Medium i Open. Zastępuje to zeszłoroczne Climb, Trail oraz Descend. W praktyce: jeżeli dojeżdżamy gdzieś asfaltem ustawiamy pozycję Firm, wtedy widelec ma naprawdę bardzo nieznaczne ugięcie, wszelkiego rodzaju ścieżki pokonujemy w opcji Medium, zaś Open sprawdza się idealnie na zjazdach, wtedy mamy do dyspozycji pełne 130mm skoku FOXa. Sztywność w przypadku goleni 34mm i QR15 jest po prostu fenomenalna: pokonywanie w dół szlaku z dużą ilością kamieni, korzeni nie stanowi żadnego problemu, a zachowanie sterowności i poczucie bezpieczeństwa jest naprawdę duże. Tylni damper FOX FLOAT DPS Performance to także konstrukcja poprawiona w stosunku do zeszłego roku: DPS oznacza Dual Piston System, czyli system dwóch komór powietrznych, który sprawia, że ugięcie amortyzatora jest jeszcze bardziej "miękkie". Przeniesiono w nim te same oznaczenia regulacji blokady, co z przodu i w ten sam sposób można potraktować ich zastosowanie. Jak to się ma w praktyce?
Tylne koło klei się podłoża, bardzo rzadko zdarzało się, że coś nie zadziałało i frunąłem nad ziemią nie z własnej woli. Merida we współpracy z FOXem odwaliła kawał dobrej roboty, ponieważ zawieszenie w tym rowerze działa wzorowo. Jeżeli traktujemy ten rower jako maszynę do jazdy po szlaku - spisze się idealnie, dostarczy wiele pozytywnych wrażeń. Jednak jeżeli będziemy ten rower traktować jako nasz podstawowy sprzęt do startu w maratonach, gdzie zależy nam na uzyskaniu jak najlepszego rezultatu, wtedy zacznie nam brakować jednej, bardzo prostej rzeczy: zdalnej manetki blokady amortyzatorów na kierownicy. O ile jeżdżąc dla przyjemności, nie robi mi to większego problemu sięgnąć na dół, by zablokować damper, o tyle w trakcie wyścigu nieco mnie to denerwowało. Jednym słowem: jeżeli jesteś nastawiony na wygrywanie skieruj swoje kroki ku NINETY-SIX, jeżeli jeździsz dla przyjemności i w maratonach także bardziej od wyniku cenisz sobie dobrą zabawę - ONE-TWENTY 9.800 na kołach 29' będzie dla ciebie.
NAPĘD
W najwyższym modelu serii postawiono na grupę SRAM GX. To w miarę nowa konstrukcja, jednak technologicznie oparta na wyższych modelach z XX1 na czele. Zestaw przełożeń, jaki został mi zaproponowany to 28 ząbków na korbie, i 10-42 ząbki na kasecie. Opcja ta świetnie spisuje się w górach, gdzie czasami trzeba zaliczyć kilkunasto kilometrowy podjazd z nachyleniami sięgającymi po 20%. Zarzucasz swój bieg i jedziesz.
Klasyczny mlaskacz daje wtedy radę. Jednak w terenie bardziej płaskim, bądź też na maratonie, gdzie liczy się szybkość na zjazdach i prostych - zapierniczasz jak chomik w klatce, a prędkości jak nie było, tak nie ma. Zdecydowanie polecam wtedy przełożenie zębatki 32, bądź tez nawet i 34 (jak czujecie się na tyle mocni). Ja osobiście maraton nad Gardą przejechałem na zębatce 32 - momentami było naprawdę bardzo ciężko, jednak nie na tyle, żeby przednie koło odrywało się od podłoża i brakowało mocy do tego, by kręcić dalej.
Jak sprawdził się GX przez miesiąc trudnego użytkowania? Jak na napęd 1x11 przystało: bardzo dobrze. Nie jest on tak szybki jak XX1 albo X01, nieco szybciej się rozregulowywuje i wymaga pokręcenia śrubką baryłkową przy Triggerze, ale dzielnie przerzucał mi biegi nawet pod najbardziej strome wzniesienia. Był cichy i ani razu nie zawiódł. Podstawą była oczywiście regularna konserwacja i smarowanie, ale o tym nie muszę chyba przekonywać nikogo. kto lubi jeździć na w pełni sprawnym rowerze.
KOŁA
Zestaw zaproponowany przez Meridę składa się z piast Formuli CenterLock, obręczy SunRingle Helix 27 oraz opon Schwalbe Hans Dampf 2.4 z przodu i Schwalbe Nobby Nic 2,25 tyłu. To nie jest waga lekka. To nie jest nawet waga średnia. To jest zdecydowanie waga ciężka, na której bez obaw możecie jeździć po najgorszym syfie, jaki sobie tylko wymyślicie.
Niemiec z przodu przebija się przez każde błoto, kamienie, korzenie i piach. Trzyma się podłoża i nadaje kierunek jazdy. Tył napędza rower bez zarzutu. Jedyny mankament tego zestawu jest taki, że każda dojazdówka po asfalcie, albo szutrze to lekka droga przez mękę. Opory toczenia są naprawdę spore. Zatem jeżeli macie w swojej okolicy dużo tego typu nawierzchni, zmieńcie ogumienie na coś węższego, o szybszym bieżniku albo... nie kupujcie tego roweru. Bez sensu jest jeździć na takim fullu po asfalcie, od tego jest przecież szosa :).
HAMULCE
Shimano M615 z tarczami 180mm na przód oraz tył to moim zdaniem jeden ze słabszych punktów programu w tym rowerze. O ile w pagórkowatym terenie Śląska, czy też Jury sprawdzają się znakomicie, o tyle wyjazd nad Gardę pokazał, że długie, ostre zjazdy momentami nie dawały rady temu hamulcowi. Kilkukrotnie zdarzało mi się mieć klamkę wbitą prawie że w kierownicę, a koło nadal próbowało się kręcić.
Mając do dyspozycji po 130mm skoku, rower wprost zachęca do ostrzejszej jazdy, a, umówmy się, Deore to średnia półka, jeżeli chodzi o hamulce. Działa, posiada dobrą modulację, jednak do tego typu roweru dużo lepszą alternatywą byłoby włożenie czterotłoczkowych SRAMów Guide'ów, które są po prostu stworzone do maszyn typu all-mountain. No i cały osprzęt mielibyśmy wtedy bardzo ładnie od jednego producenta. Hamulce - in minus.
OSPRZĘT
Kierownica to wytwór Meridy - 740mm to zawias, który daje poczucie stabilności na zjazdach, a i podjazdy pokonuje się z większą dozą precyzji. Mostek 70mm dla maratończyka będzie za krótki, jednak w rowerze all-mountain sprawdzi się doskonale. Na podjazdach wystarczy nieco bardziej położyć się na kierownicy i wszystko (no prawie) można podjechać. Siodełko - Prologo Kappa 3: szczyt komfortu toto nie był, ale akurat siodełko jest sprawą na tyle indywidualną, że jego wymiana, bądź też nie, jest podyktowana kształtem naszych kości.
Sztyca to X-Fusion Hilo Strate. jest fajna, opuszczana, ze zdalną manetką po lewej stronie kierownicy, jednak jest... tandetna. Po 500km w górach jarzemko ma luzy, sztyca nie podnosi się do samego końca i zostaje jakieś 2cm w ramie. Może i w jeździe to zbytnio nie przeszkadza, jednak mnie takie niedoróbki bardzo denerwują. A trzeba było zainwestować parę groszy więcej w Reverba, który działa...
TO DLA KOGO W KOŃCU TEN ROWER?
Dal kogoś, kto kocha jazdę po górach, w terenie ale niekoniecznie zależy mu na zajęciu pierwszego miejsca w maratonie. To świetny ścieżkowiec, którym spokojnie możemy ścigać się w zawodach, jednak robimy to przede wszystkim dla siebie, dla naszej frajdy, a nie dla wyniku. To rower, który im trudniejszy ma szlak, tym lepiej go pokonuje. W końcu to rower, który możemy wybrać w dwóch wariantach rozmiarowych: dla ram S i M na kołach 27,5", a dal ram L i XL na kołach 29".
Moją Meridę testowałem w rozmiarze L, jednak jeżeli wybierzemy rower na mniejszych kołach, na pewno nie straci on nic ze swoich fantastycznych właściwości jezdnych, Po prostu będzie on dostosowany do naszego wzrostu, tyle. Czy mogę go polecić z czystym sumieniem? Tak, pod warunkiem, że wymienicie w nim hamulce, na coś mocniejszego i sztycę na Reverba. Wtedy otrzymacie idealny rower na szlak, na długie godziny spędzone w siodełku. A i maraton możecie sobie przy okazji na nim pyknąć.
PLUSY:
- rama
- zawieszenie FOXa
- pancerność kół
- wszechstronność
MINUSY
- hamulce
- sztyca
Dystrybutorem marki w Polsce jest Merida Polska.
Ten rower, podobnie jak i inne Meridy możecie kupić w sklepach rowerowych Bike Atelier.
Cena: 11990zł
Więcej zdjęć roweru - w galerii.
komentarze