ŚLR Zagnańsk 2015 - piekło środka

W tym roku Świętokrzyska Liga Rowerowa prezentuje swoim uczestnikom pogodowe skrajności: od zimnej ulewy po tropikalne upały. Edycja w Zagnańsku miała być łatwa, przyjemną, zieloną trasą. Poniekąd taką była, z naciskiem jednak na słoneczny skwar, który lał się z nieba.

Od początku było wiadomo, że nie będzie łatwo. Temperatura w ten weekend miała osiągnąć swój kulminacyjny punkt i tak też się stało. Zaparkowane auto w cieniu to temperatura na poziomie 32 stopni. Wyjście z cienia i postanie chwilkę na słońcu to już 10 stopni więcej. Tyle mniej więcej pokazał mi Polar na starcie: 42 stopnie po 10 minutach spędzonych na starcie maratonu. Start odbył się z drobnym poślizgiem (ostatnie sztuki rejestrowały się w biurze), włączając w to chwilowe braki prądu, opadające bramy i brak nagłośnienia. Widać upał rządzi się własnymi prawami. Co po starcie? Przede wszystkim bardzo pozytywna odmiana w postacie całkowitego braku błota. Oczywiście były miejsca w lesie, gdzie można było zobaczyć nieco podmokłego gruntu, ale było ich niewiele. Nawet rzeczki i strumyki, które normalnie sięgają kilkunastu centymetrów, były w tym roku podsuszone. Tam, gdzie w zeszłym roku nie było piachu, pojawił się. Ogólnie trasa momentami przypominała mi Jurę Krakowsko-Częstochowską, wersja północna. Nie ukrywam, że jazda w takich warunkach, na dodatek przed kimś sprawiała, że brakowało oddechu. W lesie sytuacja miała się nie lepiej - strasznie duszno. Odkryte szutry - sami możecie się domyśleć. Gdyby nie bukłak i 2l wody, którą wypiłem do pierwszego bufetu, byłoby krucho. Na szczęście dla organizatorów należą się brawa, gdyż stanęli na wysokości zadania i wodę można było dostać nie tylko na bufecie, na 26km trasy, ale także od wszystkich osób, które zabezpieczały trasę i się na niej znajdowały. Tak więc jeżeli ktoś jechał na bidonie, a zabrakło mu płynów, w dużo szybszy sposób mógł uzupełnić swoje braki. Fajnym pomysłem było także ustawienie dwóch malutkich baseników w miasteczku wyścigu, gdzie po trudach trasy można było się po prostu zanurzyć. Pomocą służyli także strażacy z OSP Samsonów, którzy zraszali spragnionych chłodu rowerzystów. Reasumując: prawie wszyscy dotarli szczęśliwie na metę i niewiele można było zobaczyć wyników ze znaczkiem DNF. A kto wygrał?

Na dystansie master nie miał sobie równych Jacek Skonieczny z SCS OSOZ Racing Team (02:44:47), wśród pań triumfowała Dominika Kamińska, tak samo z SCS OSOZ Racing Team (03:37:45). Fan to pierwsze miejsce dla Kamila Pomarańskiego z DMG Mori Cyclo Trener Team (01:44:16), pierwsza na mecie kobieta to z kolei Katarzyna Zaręba z Rower Sport Kielce (02:29:47). Uzupełnieniem wszystkich dystansów było family, gdzie na finiszu pierwszy zameldował się Rafał Bartyzel z Optex (00:50:06), a pierwszą kobietą była Marzena Chryczyk (01:03:52).

Autorem zdjęć jest Michał Wojtowicz - kocham-kielce.pl


o autorze

Jarosław Lesisz

Z wykształcenia polonista, z zamiłowania fan dwóch kółek i wszystkiego związanego ze sprzętem rowerowym. Współzałożyciel oraz redaktor kultowego bikepl.com, twórca największego (jak na tamte czasy) forum rowerowego.

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl