"Jaki ojciec, taki syn" - Bartek Kołodziejczyk

Za nami długi weekend, spędziłeś go na rowerze. Nie brakuje Ci czasem kilku dni odpoczynku, nie wolałbyś poleżeć na plaży albo pochodzić po górach?

Absolutnie nie! Należę do tych osób, które nie wyobrażają sobie dnia bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Jeżeli mam dość roweru, idę na spacer albo basen, ale zawsze staram się wyjść na świeże powietrze. Nienawidzę zamykać się w czterech ścianach. Oczywiście zdarzają się kryzysy, kiedy mam dzień lenia, ale na to składa się nie tylko zmęczenie fizyczne treningami i zawodami, ale też psychiczne - np. ogromem nauki przed zbliżającą się sesją.

Jak Wasze - Twoje i Taty [Romana Kołodziejczyka - przyp.red.] rowerowe wakacje znosi reszta rodziny?

Bawimy się w kolarstwo już tyle lat, że chyba wszyscy zdążyli przywyknąć do tego, że co drugi weekend spędzamy na zawodach, a kiedy w niedzielę odwiedza nas rodzina, to w TV jest włączona relacja z Wielkiego Touru albo innego wyścigu. Zdarza się, że mama z bratem jadą z nami na wyścig i gorąco dopingują, co dodaje dodatkowej motywacji.

Jaką miejscówkę na przedłużony weekend poleciłbyś reszcie zapalonych rowerzystów i kolarzy?

Pierwszy raz trenowałem w okolicach Karpacza na rowerze szosowym i z pewnością mogę polecić te tereny innym. Drogi nie są zbyt ruchliwe, asfalty przyzwoite, no i w końcu to góry, które tak bardzo lubię! Chciałbym tam jeszcze wrócić, tym razem z rowerem górskim.

Coffee break – kolarski obowiązkowy punkt dłuższego treningu– które miejsce w okolicy Karpacza urzekło Cię najbardziej?

Podczas naszych treningów zatrzymaliśmy się w Szklarskiej Porębie i w Świeradowie Zdroju. Zresztą w Szklarskiej na deser zatrzymujemy się niejednokrotnie, kiedy zimą jedziemy z rodziną na narty. Z kolei Świeradów ma bardzo ładny deptak, gdzie można w spokoju i ciszy wypić dobrą kawę.

Jak spędziliście te cztery dni?

Po przyjeździe na miejsce w czwartek, pojechaliśmy z tatą na przejażdżkę 2h w bardzo spacerowym tempie. W piątek dołączył do nas Adrian Kaiser i pokonaliśmy wspólnie 150km, głównie po stronie czeskiej. W sobotę kierowaliśmy się w stronę Świeradowa, z kolei w niedzielę przed wyjazdem zahaczyliśmy o Piechowice. Podjazdów przez Sosnówkę, Michałowice, Jagniątków, czy przełęcz Okraj chyba nie trzeba nikomu przedstawiać.

Co z dotychczasową częścią sezonu w Twoim wykonaniu?

Dotychczasowe starty traktuje cały czas, jako przygotowanie do drugiej części sezonu. Tegoroczną zimę przepracowałem, co prawda lepiej niż poprzednią, ale to nadal za mało by od początku sezonu walczyć o najwyższe lokaty. Stawałem już kila razy na podium, co mnie bardzo cieszy i motywuje, ale mam nadzieję, że kolejne starty będą jeszcze lepsze. Priorytetem są oczywiście maratony z cyklu Skandia Maraton Lang Team oraz Kaczmarek Electric MTB.

Ulubiona trasa?

Najbardziej odpowiadają mi trasy z długimi podjazdami, gdzie trzeba się wykazać dużą siłą i wytrzymałością. Ostatnio startowałem w Wyrzysku na trasie, której profil bardzo mi pasował. Zeszłoroczna edycja Skandii w Bukowinie Tatrzańskiej również bardzo mnie urzekła i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję tam wystartować.

Rowerowa przygoda, którą zapamiętasz na długo?

Jedną z takich przygód był z pewnością obóz w Polanicy Zdrój zorganizowany przez Pana Rafała Łukawskiego kilka lat temu, w którym miałem przyjemność uczestniczyć. Dopiero wkręcałem się wtedy w kolarstwo i było to dla mnie spore przeżycie. Zdarzyło nam się wtedy zabłądzić razem z Bartkiem Bejmem na jednym z treningów. Nigdy nie zapomnę, jak Bartek zjeżdżał rowerem szosowym przez kilka dobrych kilometrów w terenie, by na dole okazało się, że jesteśmy w Czechach i nie mamy zielonego pojęcia, którędy wrócić do hotelu.

Pierwsze 200km, czy wspólne interwały z tatą, który mnie tym sportem zaraził też już na zawsze będę miał w pamięci.

Co sprawia Ci największą frajdę w kolarstwie?

Największą zaletą kolarstwa dla mnie jest wolność, jaką daje rower. Szczególnie rower MTB, którym można dojechać praktycznie wszędzie. Poza tym piękne widoki, których nie zobaczy piłkarz na stadionie, czy pływak na basenie.

Twoje początki na rowerze?

Hmm… O ile dobrze pamiętam, to swój pierwszy start zaliczyłem w wieku kilku lat w rodzinnej Chodzieży. Zdarzało się też, że tata zabierał mnie na wyścigi XC organizowane przez Pana Wojtka Gogolewskiego, ale to wszystko miało miejsce jeszcze w czasach, kiedy bardziej interesowała mnie piłka nożna. Potem przyszedł rok 2007 i pierwszy maraton Pana Czesława Langa w Chodzieży. Pamiętam, że Pan Lang wyprzedził mnie gdzieś na ostatnich kilometrach i powiedział kilka słów, które z pewnością pchnęły mnie do kolarstwa. Zima 2007/2008 była przełomowa. Wtedy zdecydowałem się przygotować porządniej do sezonu i powalczyć o dobre lokaty w maratonach na dystansie mini. Zdarzało się, że wygrywałem Open na najkrótszym dystansie, a co za tym idzie motywacji miałem co raz więcej.

W wolnym czasie, poza rowerem…

…przede wszystkim studiuję. Lada moment skończę III rok na Politechnice Poznańskiej i pozostanie mi tylko pisane pracy inżynierskiej. Nauka jest w tym momencie priorytetem. Trzeba zdobyć dobre wykształcenie i pracę, aby potem ze spokojem bawić się swoim hobby. Nie ukrywam, że w kuchni czuję się bardzo dobrze i w wolnym czasie lubię też coś ugotować albo upiec. Poza tym dobra muzyka i spotkania w gronie przyjaciół i znajomych.

zdjęcia: Archiwum Bartka Kołodziejczyka


o autorze

Anna Olszańska

Anna Olszańska – studentka Politechniki Poznańskiej. W kolarskim świecie aktywna od 6 lat. Wciąż staje przed trudnym wyborem, czy uczestniczyć w życiu kolarzy zza obiektywu, czy znad kierownicy. Na portalu odpowiedzialna za relacje fotograficzne...

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl