David Nicholas. Wytrwałość i determinacja

David Nicholas to jeden z najbardziej utytułowanych parakolarzy na świecie. Mimo że urodził się z porażeniem mózgowym, Nicholas nie daje za wygraną i z dużym powodzeniem startuje w wyścigach. Wśród jego licznych osiągnięć znajdują się m.in. medale paraolimpijskie oraz tytuły mistrza świata w parakolarstwie.

W 2014 r. z Davidem spotkał się Allan Peiper, dyrektor sportowy BMC Racing Team. Będąc pod wrażeniem jego historii, Peiper zdecydował się pomóc mu w karierze – od tego czasu wśród rowerów, na których jeździ Nicholas, znajduje się również BMC timemachine TM01, czyli jeden ze sztandarowych modeli szwajcarskiej marki. Później kolarz wzbogacił swoją kolekcję także o model teammachine SLR01.

Jaka historia stoi za tym inspirującym sportowcem? Jakie są jego rowerowe plany, cele i marzenia? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań w rozmowie z Davidem Nicholasem.

Jesteś jednym z najbardziej utytułowanych parakolarzy na świecie. Czy możesz opisać, jak to jest reprezentować Australię na arenie międzynarodowej?

Kiedy zacząłem jeździć na rowerze i startować dla Australii, miałem nadzieję, że będę tak dobry, żeby wystąpić na Paraolimpiadzie w Rio w 2016 r. To był mój cel na początku, więc jestem bardzo szczęśliwy, że osiągnąłem taki poziom już wcześniej. Start w Londynie był wielkim przeżyciem, całe to wydarzenie było niesamowite, a tłumy były większe niż kiedykolwiek wcześniej. Powrót ze złotym medalem w jeździe na czas i brązowym w wyścigu szosowym był czymś fantastycznym.

Większość osób prawdopodobnie nie wie zbyt wiele na temat porażenia mózgowego. Czy mógłbyś powiedzieć nam coś więcej o swojej niepełnosprawności oraz kategorii kolarskiej?

Urodziłem się z porażeniem, które ma wpływ m.in. na moje możliwości ruchowe i mowę. Mam jednak na tyle szczęścia, że mogę utrzymać dobry balans i jeździć na normalnym rowerze. Dla sportowców, którzy jeżdżą na normalnych rowerach, jest w sumie pięć kategorii – od C1 do C5. Ta pierwsza jest dla najbardziej niepełnosprawnych, a ostatnia dla najmniej. Ja jestem w kategorii C3. Nie wszyscy zawodnicy z mojej kategorii mają porażenie mózgowe, niektórzy są po amputacji czy mają inną niepełnosprawność. Czasem w wyścigach w peletonie jedzie więcej niż jedna kategoria – wtedy osoby z tej samej kategorii mają kaski tego samego koloru.

Jak w ogóle zacząłeś interesować się sportem i kiedy zacząłeś myśleć o starcie w Paraolimpiadzie?

Jako nastolatek próbowałem swoich sił w lekkoatletyce i już wtedy marzyłem o występie na Paraolimpiadzie. Kiedy miałem 16 lat, doznałem kontuzji kolana, co wymagało operacji. W tym czasie mój tata jeździł na rowerze na poziomie klubowym, więc zacząłem też jeździć w celu rehabilitacji kolana. Kiedy już zacząłem, zdałem sobie sprawę, że sprawia mi to więcej przyjemności niż lekkoatletyka. Później jeździłem już z ojcem i innymi kolarzami. Dotarło do mnie też, że na rowerze mogę startować na bardziej wyrównanych warunkach z pełnosprawnymi kolarzami, na co nie mogłem liczyć w lekkoatletyce. Pierwsze powołanie do reprezentacji Australii otrzymałem w 2010 r., gdy miałem 18 lat. Przypuszczam, że wtedy właśnie marzenie o występie na Paraolimpiadzie stało się realne.

Co było większym zaskoczeniem – złoty medal na Paraolimpiadzie w Londynie czy nagroda dla najlepszego kolarza stanu Queensland, przyznana bez podziału na stopień sprawności?

Na Paraolimpiadę jechałem już jako mistrz świata w parakolarstwie – w jeździe na czas i trzykilometrowym wyścigu na dochodzenie. Odczuwałem więc dużą presję. Nie było wielką niespodzianką, że mogę powalczyć o podium, ale wiadomo – dużo zależy od dnia, jazdę na czas wygrałem z przewagą 9 sekund, czyli nie była to jakaś wielka przewaga. Zdobycie tytułu kolarza roku było dla mnie bardzo niespodziewane – nie sądziłem, że moje wyniki będą wystarczająco dobre. To tym bardziej ważne dla mnie wyróżnienie, bo wcześniej otrzymały je także osoby, które bardzo podziwiam, np. Anna Meares i Robbie McEwen.

Podobno pracujesz w pełnym wymiarze czasu. Jak udaje ci się znaleźć czas na treningi?

Dobre pytanie (śmiech). Pracuję w pełnym wymiarze czasu w dziale wsparcia ds. technologii informacyjnych. Mój pracodawca daje mi sporo elastyczności, jeśli chodzi o godziny pracy. Pracę kończę o godzinie 16 i później trenuję średnio przez trzy godziny Pracodawca nie robi mi też żadnych problemów z wyjazdami na wyścigi poza granicami kraju, więc jestem szczęśliwy.

Czy masz idola, na którym się wzorujesz?

Tak, oczywiście jest wielu zawodowych kolarzy, których jazdę lubię oglądać w telewizji. Cadel Evans, Philippe Gilbert i Tony Martin to sportowcy, których lubię. Jest tak wielu dobrych kolarzy. Zwracam uwagę szczególnie na tych nigdy się niepoddających i dających z siebie zawsze 100 proc.

Ile kilometrów pokonujesz na rowerze w ciągu roku?

Około 300 km tygodniowo, czyli gdzieś tak mniej więcej 15 000 km rocznie. Tak naprawdę to nigdy wcześniej tego nie liczyłem. Wyścigi, w których startuję, to zazwyczaj jazda na dystansie nie większym niż 70 lub 20 km. W porównaniu do pełnosprawnych sportowców moje starty są krótkie i nie muszę trenować tak mocno jak oni.

Możesz powiedzieć, jak doszło do twojego spotkania z Allanem Peiperem z BMC Racing Team?

Nigdy w ogóle nie myślałem, że w moim małym mieście spotkam kogoś takiego. Jak się okazało, Allan ma tutaj rodzinę i oni skontaktowali mnie z nim. Pisaliśmy ze sobą drogą mailową, a kiedy Allan przyjechał odwiedzić rodzinę, spotkaliśmy się na kawie. Wciąż dziwi mnie to, że taka osoba, na co dzień pracująca z niesamowitymi kolarzami, jest zainteresowana tym, co robię.

Dlaczego zdecydowałeś się później na model szosowy BMC teammachine SLR01?

Przed podjęciem decyzji sprawdziłem wszystko w internecie. Po pierwszej jeździe wiedziałem już, że to był dobry wybór. Rower jest niesamowicie czuły – kiedy naciskasz na pedały, już rusza. A na wzgórzach naprawdę czuję, jak jest lekki. To do tej pory najlepszy rower, na jakim jeździłem.

Preferujesz czasówki czy wyścigi szosowe?

W indywidualnej jeździe na czas mam sporo sukcesów, w tym dwukrotne mistrzostwo w parakolarstwie, ale powiem, że nieco bardziej wolę wyścigi. Czasówki to ciągły ból i to tylko walka przeciwko zegarowi, a w wyścigach jest strategia i inne czynniki, dzięki czemu są nawet bardziej ekscytujące i wymagające.

Lista twoich osiągnięć jest już całkiem imponująca. Czy jest jeszcze jakiś wyścig, który chciałbyś wygrać?

Tak, naprawdę chcę wygrać duży wyścig szosowy. Byłem drugi w mistrzostwach świata w 2011, trzeci na Paraolimpiadzie i czwarty na tegorocznych mistrzostwach. Dlatego chcę sobie udowodnić, że mogę być najlepszy także w takim wyścigu.

A co lubisz robić w wolnym czasie?

Co to jest wolny czas (śmiech)? Pracuję, trenuję, śpię, powtórka (śmiech). Poza tym trochę relaksu w domu, oglądanie filmów i wyścigów w telewizji i na ogół marnowanie czasu w internecie.

Dziękujemy za poświęcony czas i życzymy powodzenia w realizacji celów.

Wybrane osiągnięcia Davida Nicholasa:

– złoty medal w jeździe indywidualnej na czas – Paraolimpiada 2012 (Londyn);

– brązowy medal w wyścigu szosowym (ze startu wspólnego) – Paraolimpiada 2012 (Londyn);

– 4. miejsce w wyścigu na dochodzenie (3 km) – Paraolimpiada 2012 (Londyn);

– złoty medal w jeździe indywidualnej na czas – Mistrzostwa Świata w Parakolarstwie 2013 (Kanada);

– złoty medal w wyścigu na dochodzenie (3 km) – Mistrzostwa Świata w Parakolarstwie Torowym 2012 (USA);

– srebrny medal w jeździe indywidualnej na czas (1 km) – Mistrzostwa Świata w Parakolarstwie Torowym 2012 (USA);

– złoty medal w jeździe indywidualnej na czas – Mistrzostwa Świata w Parakolarstwie 2011 (Dania);

– srebrny medal w wyścigu szosowym (ze startu wspólnego) – Mistrzostwa Świata w Parakolarstwie 2011 (Dania).


o autorze

Mateusz Zoń

Od 1999 roku wyczynowo uprawia kolarstwo górskie, wielokrotnie stawał na najwyższych stopniach podium prestiżowych zawodów, także poza granicami kraju. 


komentarze

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl