Test oświetlenia - cz.1 Lezyne
Otrzymaliśmy całkiem sporo różnych lampek do testu. Pod wieloma względami są to konstrukcje diametralnie różne i przeznaczone do różnych zastosowań. Mamy więc oświetlenie typowo szosowe, terenowe, pozycyjne, zintegrowane, z zewnętrznym akumulatorem - jest tego sporo. Dlatego postanowiliśmy podzielić test na kilka części. Część pierwsza testu obejmie wyłącznie produkty firmy Lezyne. Dlaczego? Bo dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora marki Lezyne, firmy AMP Polska, otrzymaliśmy ich pełną ofertę, a nie jest to mała liczba. W drugiej części omówimy oświetlenie pozostałych producentów, a w trzeciej skupimy się na aspekcie jakościowym oświetlenia jak również czasie pracy w odniesieniu do mocy co zilustrujemy odpowiednimi wykresami. Zaczynamy.
Lezyne po swoim debiucie w 2011 roku weszło w działkę oświetleniową z impetem. Niejeden producent który specjalizuje się w oświetleniu od lat nie ma takiej oferty jak ta firma. A kto wie jakie są korzenie firmy Lezyne? To firma którą założył chłopak, którego rodzice mieli pod Wrocławiem zakład ludwisarski. Gdy ogłoszono w Polsce stan wojenny, cała rodzina spakowała się i uciekła na zachód. Stamtąd chłopak wraz z matką wyjechali do stanów. I teraz zaczyna się najciekawsze. Chłopak po wielu latach założył firmę którą znają chyba wszyscy. Specjalizuje się w komponentach rowerowych. Nazwał ją Truvativ. Po kilku latach sprzedał ją koncernowi Sram, a zam zajął się produkcją pompek pod marką Lezyne. Stwierdziwszy że już nic się nie da zrobić lepiej zabrał się za kolejną działkę - oświetlenie.
W 2011 pod znakiem Lezyne wyszły 3 lampki. Konstrukcje były dość udane (sam mam limitowaną pozłacaną wersję Super Drive które wyszły w ilości 100 sztuk :) ). Było trochę problemów z czasem świecenia i mocnym grzaniem. Obudowa aluminiowa pełniła i nadal pełni rolę radiatora, ale grzała się dość mocno, co przekładało się na czas świecenia. W roku 2012 Lezyne przedstawiła zupełnie nowe konstrukcje a cała linia ofertowa uległa znacznej rozbudowie. Oprócz całkowicie przeprojektowanych Super Drive, Power Drive i Mini Drive doszły Mega Drive o mocy aż 1200 lumenów Macro Drive, Micro Drive oraz maleńkie Femto. W tym roku do kolekcji doszły jeszcze Deca Drive i Zecto Drive. Wszystkie lampki oprócz Mega i Deca występują w 2 wersjach kolorystycznych a do tego dochodzi jeszcze oświetlenie tylne w niektórych modelach. Sami widzicie ile tego jest.
Nowe konstrukcje posiadają lepszą elektronikę, która dozuje ilość energii dopływającej do diód, wobec czego lampki już się tak nie grzeją i poprawie uległ czas świecenia. W przycisku którym załączamy lampki, jak również przełączamy tryby świecenia, zintegrowano wskaźnik diodowy informujący o zapasie energii. Jeśli mamy jej pod dostatkiem świeci się na zielono, jeśli w akumulatorze została połowa zasilania część świecie się na zielono, a część na czerwono. Jeśli akumulator jest na wyczerpaniu, przycisk świeci się tylko na czerwono, a oświetlenie przechodzi w tryb oszczędny.
Z oświetleniem Lezyne przejeździłem kilka ładnych miesięcy, włócząc się po lasach i hałdach do późna. Wiąże się z tym pewna zabawna historia. Pojechałem w moje ulubione miejsce pewnego letniego wieczoru i spotkałem tam znajomych. Jak to przy takich okazjach bywa zasiedzieliśmy się do późna i trzeba było wracać po ciemku. Wziąłem ze sobą dwie lampki Mega Drive i Super Drive. W sumie moc jaką miałem do dyspozycji sięgała prawie 1800 lumenów. Chcąc zrobić kawał zapaliłem obydwie…. szok. Znajomym opadły szczęki a w tyle z siedzącej grupki motocyklistów, którzy także tam postanowili zrobić sobie przerwę, rozległo się dość głośne zdanie: Ty!!! ja pie…. on ma mocniejsze światło niż my. Dokładnie tak było. Oświetlenie motocykli przypominało kaganek w porównaniu z połączoną mocą tych dwóch lampek. Samochody też świecą słabiej. Przynajmniej większość.
Femto
Ja to nazwałem pchełki. Są maleńkie i pracują pod bateriami przeznaczonymi do zegarków. Nie znajdziemy tu przycisku załączającego - jego roli pełni sama soczewka, którą naciskamy by załączyć lub wyłączyć. Nie ma się co łudzić, ta lampka nam drogi nie oświetli, ale sprawi że będziemy z daleka widoczni - 15 lumenów szału nie robi, ale daje poczucie bezpieczeństwa i o to w tym przypadku chodzi. Producent pisze że w trybie błysku lampka powinna świecić przez 60 godzin. Świeciła przez ok. 3 dni. Ostatnie minuty ciężko nazwać jakimś mega świeceniem, ale w nocy ciągle światełko było widoczne nawet z 150 metrów jako coś jasnego w oddali. Waga 31g, cena 75,90 PLN
Jako ciekawostkę dodam, że Femto zapięte jest w handbiku naszego podwójnego Mistrza Świata i podwójnego Mistrza Olimpijskiego Rafała Wilka. Przy takim nisko położonym rowerze, każdy element informujący o obecności na drodze zwiększa bezpieczeństwo.
Micro Drive
Tą lampkę z powodzeniem można wykorzystać podczas jazdy po ulicach. Z mocą 200 lumenów świecie zupełnie przyzwoicie, w terenie gorzej, ale jeśli jedziecie powoli szeroką leśną ścieżką, bez żadnych niespodzianek, to też da radę. Waży jedynie 52g i występuje w wersji przedniej i tylnej i dwóch wersjach kolorystycznych - srebrnej i czarnej. Wszystkie lampki Lezyne ładowane są przez port USB. W tym modelu zastosowano niewymienną baterię, a po odkręceniu tylnej osłony, ukazuje się nam wtyk USB, który możemy podłączyć np. do komputera. Po 3h ładowania od momentu całkowitego rozładowania, lampka znowu nadaje się do użytku. Obudowa jak we wszystkich lampkach Lezyne wykonana została z aluminium, oprócz tylnej zakrętki która została wykonana z tworzywa. Cena 219 PLN.
Macro Drive
W zasadzie prawie bliźniaczy model Micro Drive. Posiada nieco większą baterię, której rozmiar spowodował nieznaczne zwiększenie długości obudowy. Potrafi też mocniej zaświecić - 350 lumenów to już całkiem przyzwoita wartość. Tak samo rozwiązano kwestie ładowania i mocowania na kierownicy jak w wersji MIcro - do kiery mocujemy na gumowym pasku specjalne łoże, w które wciskamy lampkę i gotowe. Także w tym przypadku spotkamy się z oświetleniem tylnym, do tego identycznie mocowanym. Na początku trochę nieufnie do tego podchodziłem, przynajmniej w przypadku tylnej lampki, ponieważ trzymała się tylko na swojej tylnej części, obejma otaczała się w 2/3 obwodu, a przód wisiał w powietrzu. Jednak po kilku jazdach moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne. Lampka trzymała się dzielnie, jak nie przymierzając rzep psiego ogona :)
Waga już jest większa - 94g. Cena zwiększyła się nieznacznie - 279,90 to w dalszym ciągu bardzo rozsądnie, jak za tak wykonany produkt.
Mini Drive XL
Tu już mamy do czynienia z zupełnie inną konstrukcją. Jest to mała lampka długością zbliżona do Micro Drive, jednak o zupełnie innej konstrukcji. Zresztą ta lampka otwiera linię Performance, do której należą najbardziej zaawansowane konstrukcje Lezyne. Jasność rzędu 250 lumenów to niedużo, ale do zwykłej jazdy całkowicie wystarczy. Mocowanie do kiery jest już też inne i typowe dla tej grupy - mamy tu sanki, w które wprowadzamy lampkę i wsuwamy, aż zaskoczy ząbek blokujący oświetlenie w położeniu zamkniętym. Wymienna jest też bateria. Możemy wziąć ich na trasę więcej jeśli planowany powrót po zmroku będzie dłuższy niż 5 godzin w trybie energooszczędnym (50 lm lub 100lm w trybie błysku) albo 1h przy trybie maksymalnego świecenia. Zakrętka wykonana jest podobnie jak obudowa z wycinanego CNC aluminium. Seria Performance to jedne z najlepszych wykonań obudów z jakimi miałem do czynienia. Waga 82g niższa nawet niż podaje producent (85g). Cena także znośna 279,90. Ładowanie akumulatora w serii Performance rozwiązano inaczej. Tu mamy ulokowane od spodu gniazdo Micro USB, które przed warunkami atmosferycznymi jest chronione gumową zaślepką. Taka samo było to zrobione w roczniku 2011 i to działa. Różnica polega na tym że w 2011 było to gniazdo Mini USB. W każdym zestawie serii Performance odnajdziemy jednak stosowny kabelek.
Power Drive XL
Zaczyna się grubsza artyleria. Model ten zaprojektowano niemal identycznie jak mniejszy model Mini Drive XL. Oczywiście jak w każdym produkcie Lezyne materiałem obudowy jest aluminium. Lampka świeci stałym, mocnym, dobrze rozproszonym światłem, a pod koniec pracy, gdy wskaźnik informuje nas o fakcie wyczerpywania się energii nagromadzonej w akumulatorze przechodzi w tryb ekonomiczny. Mnie się to zdarzyło kilka razy, gdy wybrałem się na przejażdżkę bez uprzedniego naładowania. Funkcja zdała egzamin wyśmienicie, gdyż pod sam dom byłem widoczny na jezdni. Zastosowany akumulator to dość powszechnie używany 18650. Nie będzie problemu z zakupem na allegro, dzięki czemu możemy się cieszyć dłuższym świeceniem, nawet przy długich powrotach do domu, także po lesie. Światło o jasności 475 lumenów gwarantuje bezproblemową jazdę nawet w całkowitej ciemności. Teren na którym testuję różne rzeczy jest mi doskonale znany, nie mniej kilka zjazdów po ciemku było by strach zaliczyć. Przy tej lampie, można spokojnie zdjąć palce z klamek - światła jest wystarczająco. Zwróćcie też uwagę na charakterystyczne wycięcie w przedniej części po bokach soczewki. Ten prosty zabieg gwarantuje że mamy oświetlony zakres 180 stopni, a to także gwarantuje że jesteśmy widoczni także z boku. Ładowanie także przez port Micro USB umieszczony pod gumową zaślepką. Waga 133g, cena 389,90 PLN.
Super Drive XL
Jest moc. W stosunku do modelu zeszłorocznego nastąpiło szereg zmian na lepsze. Lampka jest nieco krótsza, choć przybyło jej na grubości. Nie grzeje się już tak mocno - zawdzięcza to lepiej zaprojektowanej elektronice, która dostarcza diodzie tyle prądu ile potrzeba, a nie wali pełną mocą. Dzięki temu świeci dłużej, a poziom światła jest stały. Występuje w 2 kolorach - srebrnym i czarnym. Ma też nieco większą moc, wcześniej to było równe 450 lm, teraz jest 575. To już jest naprawdę kawał światła. Jeśli miałbym wybierać która z prezentowanych lampek najbardziej mi się podoba, wybór chyba by padł na ten model. Jest lekki, niewielki, bardzo starannie wykonany (choć to akurat standard) i podoba mi się design. Podobnie jak w Power Drive XL zastosowano tu akumulator 18650, nie będzie więc problemu z dostępnością zapasu i ewentualną zmianą, jeśli braknie nam prądu w trakcie jazdy. Wagowo też całkiem nieźle - 137g to świetny wynik, zaledwie 4g więcej od Power Drive XL a do tego 100 lumenów więcej. Przełączenie trybami następuje włącznkiem. Żeby wejść w tryb Race Mode należy przy wyłączonej lampce wciśnąć włącznik i przytrzymać przez 5 sekund. Mamy wtedy tylko dwa tryby świecenia włączając w to majmocniejszy. Powrót do standardowych trybów włączając w to błyskowy, przez potórne naciśnięcie i przytrzymanie włącznika. Producent deklaruje że przy pełnej mocy lapmpka powinna działać przez 1:30 godziny, a trybie Flash nawet 12h. Sprawdzimy. Cena wynosi 479,90 i są to nadal rozsądne pieniądze, jak za tak dobre urządzenie.
Mega Drive
Żarty się skończyły. Z tym światłem nie tylko można się wybrać wszędzie, ale na zjazdach możesz nawet dokręcać, jeśli oczywiście będziesz mieć na to ochotę. 1200 lumenów to niesamowita ilość światła. Żeby osiągnąć taką moc, zaprojektowano zupełnie inna obudowę, dodano także bliźniaczą diodę. Takiego potwora nie zasili też byle akuś. Tu mamy znany z poprzedniego modelu 18650 ale również sparowany z bliźniakiem i zamkniętym w jednej osłonce. Ładowanie rozwiązano inaczej. Co prawda także znajdziemy tu port Micro USB, ale jest on umieszczony pod tylną klapką, którą zamykamy przez założenie sprężynującej blokady, a nie przez zakręcanie jak w poprzednich modelach. Ilość światła robi niesamowite wrażenie. Wybrałem się ze znajomymi na rowery wieczorem. Poprosiłem aby wszyscy wzięli lampki ze sobą. Gdy zrobiło się zupełnie ciemno poprosiłem by po koeli je zapalali. Pojawiało się więc trochę światła w pobliżu rowerów, ale oświetlało to ok 2-3 m. Na koniec zapaliłem Mega Drive - znak drogowy umieszczony ponad 200 metrów od nas rozbłysł jasnym światłem… W trybie największej mocy lampka powinna wytrzymać 1:20 godziny, a w trybie błysku o mocy 200 lumenów powinniśmy się cieszyć swiatłem przez 15 godzin!!!. Lampka już swoje waży, nie ma się co dziwić - 266g to już jest kawałek żelastwa, ale całkowicie uzasadnionego. Cena już też niemała 859,90. Jednak jeśli porównacie to do identycznej mocy produktu Exposure Light Toro Mk5 kosztującego około 1400 PLN, to jest to cena niezwykle atrakcyjna. Do tego doliczcie koszt transportu z UK (ok 45 funtów) to w tej cenie macie takie 2 i zostanie jeszcze na brow… izotonika.
Jeszcze jedna ważna rzecz, którą będziemy brali przy ocenianiu produktów - trwałość. Nie rzucałem specjalnie żadną z nich, szkoda sprzętu, ale na przypadki nie poradzę. Takowe miałem 2 - wina raczej po mojej stronie - prawdopodobnie niezbyt uważnie założyłem lampki w mocowania. W jednym przypadku upadł mi produkt Mactronica, o którym będę pisał w drugiej części testu, a w drugim była to właśnie Mega Drive. Jeśli chodzi o Mactronica złamało się mocowanie i lampkę można było albo zablokować w sankach drutem lub gumką, bo inaczej wypadała, albo wyrzucić do kosza. Ja odesłałem producentowi. W przypadku Mega Drive w miejscu uderzenia obudowa zadrapała się w 2 miejscach po 1 milimetrze anody. Po zamaskowaniu czarnym mazakiem pies z kulawą nogą nie będzie tego widział. Założyłem jeszcze raz, tym razem poprawnie i pojechałem.
Ciąg Dalszy Nastąpi...
komentarze