Mistrzostwa Polski w Przełajach - emocje do samego końca
Najwięcej emocji wzbudzały oczywiście wyścigi Elit Kobiet i Mężczyzn, a to że na starcie stawiła się cała polska czołówka, tylko wzmagało dywagacja na temat kto pierwszy przekroczy kreskę. Powiem tak, gdyby jakiś bukmacher zrobił zakłady, z Koziegłów wyjechałbym z workiem kasy, choć w trakcie wyścigu mieszało się jak w przysłowiowym kotle.
Pierwszą dawkę adrenaliny zafundowały nam Panie. Po starcie na początek wysunęła się Magdalena Pyrgies. Za nią Dorota Warczyk i Olga Wasiuk. Paula Gorycka dopiero coś koło 6-tej pozycji. Pod koniec pierwszej pętli na przodzie były Pyrgies i Hałajczak, a za nimi Gorycka, która konsekwentnie zbliżała się do prowadzącej dwójki. W pewnym momencie na kolejnej pętli oczom kibiców ukazał się widok, który spowodował opad szczęki - na przodzie Gorycka ze sporą przewagą nad dwoma Magdami. To było niesamowite - ta dziewczyna raptem dwa miesiące temu zaczęła jeździć w przełajach. Ta dziewczyna jest niesamowita.
Przewaga Pauli gdzieś tak do 2 okrążeń do końca stale się powiększała i wynosiła kilkadziesiąt sekund. Jednak nie dzieli się skóry na żywym niedźwiedziu, a Magdalena Pyrgies nawet nie pomyślała żeby sprzedać swoją. Wzięła się poważnie do odrabiania strat i już na ostatnim okrążeniu obie Panie jechały obok siebie. Końcówka wyścigu to już popis Magdaleny Pyrgies, która włączyła szósty bieg i niezagrożona minęła linię mety. Wielki szacunek za wolę walki i sportowy charakter. Dziewczyny zafundowały nam wspaniałe widowisko.
Jeszcze więcej emocji dostarczyli nam Panowie. Przed wyścigiem typowano dwa nazwiska Konwa i Gil. Wśród kandydatów na podium wymieniano także Andrzeja Kaisera. Tak właśnie wyglądało podium po wyścigu, ale nikt nie widział w jakiej kolejności (choć mnie udało się wytypować idealnie).
Kilka lat temu rozmawiałem z Andrzejem i powiedział, że coraz bliżej emerytury (oby nie) a nie widać następców. Na szczęście ten czas już minął i obecnie mamy świetnych zawodników, którzy dumnie reprezentują nasz kraj. Start i od razu na prowadzenie wysuwa się Marek Konwa i Mariusz Gil. W takim zestawieniu przejadą większość trasy. Za nimi niezagrożony Kaiser. Markowi udaje się zyskać całkiem przyzwoitą przewagę, ale to za mało żeby odpuścić. Tym bardziej że za plecami ma Mariusza, który jak mało kto się zna na ściganiu w przełajach.
Wyścig coraz dalej a emocje coraz większe, bo Gilowi udaje się dojść Konwę i wychodzi na prowadzenie. Kolejna runda i sytuacja się zmienia. Panowie zmieniają się co chwilę na prowadzeniu. Na ostatniej jadą koło w koło.
Do ostatniej prostej dojeżdżają razem i o zwycięstwie decyduje ostry finisz jak w wyścigach szosowych. Wygrywa nasz Olimpijczyk z przewagą zaledwie kilku metrów. Świetnie zaprezentował się też Kornel Osicki. na wcześniejszych wyścigach ze zmiennym szczęściem, tym razem pokazał na co go stać. KIlka dni wcześniej rozmawiałem z nim i pytałem się o formę. Otrzymałem odpowiedź - zobaczysz, jest nieźle. Choć nie udało się zająć medalowego miejsca i w końcowych okrążeniach opadł nieco z sił, to jednak pokazał że w jego wykonaniu kolarstwo to nie tylko MTB. Liczę na zwyżkę formy w przyszłości. Good Job Kornel. Dziękujemy za piękne widowisko. Takie wyścigi chcemy oglądać.
Słowa uznania należą się też organizatorom. Impreza została przygotowana na bardzo wysokim poziomie, choć nie obyło się bez małych wpadek. Jedną z nich było słabe zabezpieczenie strefy mety przez straż. Zawodnicy na dalszych miejscach finiszowali już przejeżdżając obok przechodzących kibiców. To była jednak jedyna wpadka. Poza tym wszystko na medal. Organizacyjnie poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko i mam nadzieję, że następne imprezy przełajowe będą miały z czego czerpać, przy organizacji własnych wyścigów.
Zapraszamy do naszej galerii z wyścigu.
Foto: Tomasz Helman (cycling24.pl) i Paweł Waloszczyk (velonews.pl)
komentarze