Lawina kolarzy zasypała Klasyk Beskidzki
Zima w tym sezonie zdecydowanie przesadziła w swoich zapędach i każdy kto śmiga po naszych szosach na rowerze ma jej już zdecydowanie dość. Nic poza prognozami, nie zapowiadało zmiany na niebie podczas wczorajszego wyścigu. Ciężko w to uwierzyć, ale tradycją już się stało, że Klasyk Beskidzki ma zapewnioną pogodę zawsze na czas przejazdu kolarzy po malowniczej górzystej okolicy wokół jeziora Klimkówka na południe od Gorlic. Dodatkowo podano na tacy pełne słońce już po wyścigu, co większość zawodników i ich rodzin ochoczo wykorzystała by zamienić otoczenie restauracji „Ptrąg u Eda” w sielankowy piknik kilkuset ludzi na trawie. Ale do rzeczy...
Foto: Wiktor Bubniak
Ze sporym zdumieniem kilka godzin przed startem przyglądaliśmy się stronie internetowej z listą zapisanych zawodników, na której liczba 500 osób nadal rosła. Nie przypuszczaliśmy, że wygłodniały startów tłum będzie aż w takich rozmiarach próbował nacierać na bramę startową po godzinie 10 rano. Ostatecznie na starcie potwierdziło swoją obecność u sędziów niemal...400 zawodników i zawodniczek, co przyprawiało o spory zawrót głowy na szosowym wyścigu ze startu wspólnego. Doświadczenie dyrektora wyścigu Sebastiana Chłandy i całej jego bardzo zgranej ekipy pozwoliło zapanować w całości nad dyscypliną zarówno przed linią startu, jak i na całej trasie, którą zabezpieczała spora rzesza służb porządkowych i pilotów wyścigu wraz z kamerzystami i fotografami mobilnymi.
Foto: Wiktor Bubniak
Trasa znana z poprzednich edycji, sprawdziła się również i tym razem, jednak łyżką dziegciu w tym miodowym kociołku okazały się dłuższe odcinki asfaltowe, które miejscowi włodarze pominęli w planach swojej renowacji okolicznych szos. I to chyba jedyny krytyczny głos słyszany wielokrotnie przez nas z ust wielu zawodników, jednak nie popsuł on obrazu całej imprezy, która przypadła do gustu kolejnym nowym twarzom spotkanym na trasie i mecie. Punktualnie o godzinie 10:30 lawina kolarzy ruszyła w eskorcie Policji, pilota wyścigu i samochodu medialnego w stronę jeziora, by w grzejącym już słońcu palić i asfalty i łydy napinane podczas wspinaczek na podjazdach. Nasz redakcyjny strój dość często pojawiał się na czele peletonu, by rozruszać całe towarzystwo i pobudzić do aktywniejszej jazdy. Peleton szczuplał z każdym podjazdem, jednak i na zjazdach nie było spokoju i respektu do nikogo. Wystrzeliwali jak z procy kolejni zwodnicy chcący siać zamęt i rozerwać grupę na trudniejszych odcinkach trasy. Zaliczani do grona faworytów Sebastian Druszkiewicz, Piotr Tomana, Adam Wójcik, czy Mateusz Mucha musieli się w wielu miejscach sporo napracować, by utrzymać w ryzach coraz mniejszą grupę. Dziwił tylko fakt, ze żaden z nich nie podejmował próby zdecydowanego odjazdu, licząc na stały scenariusz z lat poprzednich, gdy o wygranej decydowała ostatnia wspinaczka do mety. Skrzętnie skorzystała z tego dwójka zawodników z 72D Windsport Power by Oshee Team. Kilka chwil konsternacji i przewaga stała się na tyle niebezpieczna, że rywale zaczęli szaleńczy pościg, ustawiając często pociąg teamowy by nadać wysokie tempo. Również zeszłoroczny zwycięzca wyczuł niebezpieczeństwo w oddalającej się dwójce mocnych zawodników i włączył się bardzo aktywnie w pogoń. Kluczowym w całym wyścigu okazał się przedostatni podjazd przed metą, na którym sytuacja diametralnie się zmieniła i do atakującego z peletonu Mateusza Muchy dołączył właśnie Adam Wójcik, nadając podjazdowe tempo na zbyt wyśrubowanym dla reszty rywali poziomie.
Foto: Wiktor Bubniak
Grupa tuż za ich plecami porwała się nie mniejsze, lub większe wachlarzyki i dzielnie próbowała gonić czołówkę na zjeździe i ostatnim podjeździe do mety. Zawodnik UKS Podwilk tą dwójkową akcję wykończył w swoim stylu pozostawiając przed metą rywala, który zmuszony był walczyć zarówno z nim jak i wyłączonym prądem w swojej tylnej przerzutce. Trzecie miejsce po ataku z peletoniku zajął Maciej Habrat, teamowy kolega Mateusza Muchy.
Foto: Wiktor Bubniak
Za plecami panów, w tle toczyła się zawzięta rywalizacja o zwycięstwo w kategorii Open kobiet, gdzie do niemal ostatniego podjazdu wymęczały się nawzajem swoimi „zaciągami” dwie główne pretendentki do wygranej. Otoczone nieliczną grupką zafascynowanych ich rywalizacją zawodników odpierały dzielnie nawzajem swoje ataki. Ostatecznie górą na mecie była Katarzyna Polakowska z Rystor Pentel Team , a drugie miejsce tuż za nią zajęła nasza redakcyjna koleżanka Sylwia Obrzud z Trek-Velonews.pl. Podium uzupełniła dojeżdżając dość blisko za ta dwójką Natalia Kołodziej z Silesii Bikes.
Foto: Wiktor Bubniak
Wrzawa przy mecie długo dopingowała każdego zawodnika bez wyjątku, a tuż za jej linią jak zwykle długo trwały ożywione dyskusje i wzajemne poklepywania po plecach rywali, którzy jeszcze przed chwilą walczyli zaciekle o każdą sekundę między sobą. Nie udało nam się spotkać osoby, która byłaby niezadowolona z tak fantastycznie spędzonej majówki w specyficznym, tylko tutaj spotykanym Łosiowo-kolarskim klimacie. Makaron jak co roku smakował wybornie po dobrze wykonanej robocie, a słońce wygrzało przed odjazdem każde zmęczone nogi położone na trawniku pod biurem zawodów.
Foto: Wiktor Bubniak
Wkrótce na stronie organizatora będą pojawiały się całe galerie z rywalizacji na trasie i otoczki miasteczka startowego pod tym linkiem:
http://www.klasykbeskidzki.pl/wyniki-galerie/2017-...
W Poszczególnych kategoriach zwyciężali:
M0- Mateusz Mucha (72D Windsport Powered by Oshee)
M1- Adam Wójcik (UKS Podwilk)
M2- Maciej Habrat (72D Windsport Powered by Oshee)
M3- Robert Bobka (Nowotarski Klub Kolarski)
M4- Jacek Piątek (Tanie Odżywki.pl Cycling Team)
M5- Zdzisław Rejza (KLTC KONIN)
K1- Sylwia Obrzud (Trek Velonews.pl)
K2- Katarzyna Polakowska (Rystor Pentel Team)
Wyniki całego wyścigu, zarówno Open jak i w wybranych kategoriach znajdziecie również w powyższym linku.
Post scriptum . Skarpety z pakietu startowego zaskoczyły nas bardzo swoją rewelacyjną jakością i skrzętnie z nich korzystaliśmy podczas wyścigu. Zarówno materiał jak i design na piątkę z plusem
Foto: Wiktor Bubniak
komentarze