Podróż z grubasem, czyli THULE ProRide Fatbike Adapter
Zapewne niejeden z Was po zakupie swojego pierwszego fatbike'a doznał olśnienia pt. "jak ja go gdziekolwiek przewiozę?!" Odpowiedzi na to pytanie jest kilka: nie przewieziesz, przewieziesz w samochodzie (o ile Ci się tam zmieści) albo przewieziesz na dachu w bardzo cywilizowanych warunkach.
Nie ukrywajmy: fatbike nie jest rowerem dla każdego i nie jest on tak popularny, jak klasyczne "górale" czy "szosy". W Polsce można zaobserwować jednak coraz większą grupę ludzi jeżdżącą na tego typu sprzęcie. Właściwie już nie tylko grubasy, ale i "plusy" są gatunkiem szerzej widzianym na naszych rodzimych ścieżkach i szlakach. To fajnie, bo gdybyśmy wszyscy jeździli na identycznym sprzęcie, byłoby nudno i monotonnie. A tak: każdy znajdzie coś dla siebie. "No dobra, już znalazłem, tylko chciałbym sobie pojeździć moim nowym fatem po Beskidach. Albo nie, zabiorę go w Karkonosze! Tylko jak ja to zrobię, mając załadowany bagażnik na tygodniowy urlop?" Ano prosto - mając bagażnik Thule ProRide 598 (którego test mogliście poczytać na łamach naszego portalu) dokupisz sobie adaptery o numerze 5981 i... już!
Jak to działa?
Bardzo prosto: ściągamy obecne mocowanie kół z naszego bagażnika (wystarczy zdjąć zakończenia i wysunąć mocowania), a następnie wsuwamy nasze nowe adaptery. Jedyne, o czy musimy pamiętać, to fakt, aby z pierwotnych mocowań dołożyć gumkę ochraniającą felgę przed obdrapaniem przez pasek mocujący. W nowym zestawie jest oczywiście taka gumka, ale dwie sprawią, że całość szerokiej obręczy nie będzie się rysować, a nie tylko jej część. Mała rzecz, a cieszy. Całość jest banalnie prosta i nie nastręcza jakichkolwiek problemów. Mocowanie samo w sobie ma kształt szerokiej łódki, z podparciami po przeciwległych stronach. Ma to sens, gdyż opony w fatbikach i plusach muszą mieć naprawdę stabilny punkt podparcia, tak, aby rower nie próbował pływać nam na bagażniku (ostre zakręty, nagłe hamowanie, itp.)
Jak podaje producent w adapterach możemy przewozić rowery na ogumieniu od 3 do 5 cali. My w swoim rowerze testowym mieliśmy 4,5 calowe Kendy Juggernaut i muszę przyznać, że w Thule siedziały dosyć dopasowanie. 5 cali to może być naprawdę takie maksimum, a coś powyżej po prostu będzie nierealnie zmieścić ze względu na szerokość adapterów. Przy tak szerokich kapciach trzeba także uważać na to, jak zaciągamy paski: kilkukrotnie zdarzyło mi się, że z jednej strony zaczepiały o boczne klocki opony i nienaturalnie wyginały się w stronę mocowania. Oczywiście wszystko trzeba było rozpiąć, poprawić zaczep pod odpowiednim kątem i dopiero wtedy zamknąć. Jeżeli tego dokładnie nie zrobicie, możecie odnieść wrażenie, że dobrze zamocowaliście rower, jednak on... nie będzie dobrze zamocowany i będzie miał tendencję do nadmiernego "kolebotania się". Na początku może to wydawać się uciążliwe, jednak po chwili przywykniecie do tego i będzie to już Wasz naturalny odruch.
Czy z adapterami Thule działo się coś niedobrego? Nie. Przejechaliśmy z nimi łącznie prawie 1500 km, myliśmy je na myjkach, czasami ręcznie, zostawialiśmy na aucie kiedy padał śnieg i... nic. Zaciski trzymają i wyglądają jak nowe. Zatem jeżeli masz w domu dylemat jak z początku testu, szczerze polecam spróbować adaptery Thule ProRide Fatbike, a już nigdy nie wrzucisz swojego grubasa do auta. I wydasz na to tylko 139 zł.
Plusy:
- jakość wykonania
- stabilność kół w adapterach
- łatwość montażu
Minusy:
- opony powyżej 5 cali nie zmieścisz
Więcej dokładnych informacji o Thule ProRide Fatbike 5981 możecie poczytać na oficjalnej stronie producenta.
komentarze