Nowa etapówka MTB w rowerowym kalendarzu czyli narodziny Gwiazdy Południa
Po wielu miesiącach przygotowań rozbłysła wreszcie Gwiazda Południa, nowe dziecko w ofercie Zamana Group. Choć ogłoszona późno, mająca dużą konkurencję na rynku, przyciągnęła sporą grupę zawodników, którzy znają imprezy Cezarego Zamany i wiedzą na co go stać. Ci, którzy przyjechali pod Babią Górę mają co wspominać, a zebrane doświadczenia przydadzą im się na przyszłość. Bo choć dopiero opada kurz z beskidzkich bezdroży, organizator już zapowiada przyszłoroczną II edycję, na którą wkrótce ruszą zapisy.
Początki zawsze najtrudniejsze
Choć na czasówce rozpoczynającej etapowe zawody pojawiło się wielu wytrawnych zawodników, część z nich z górami mierzyło się po raz pierwszy. Indywidualna jazda na czas poukładała więc startujących w odpowiednich sektorach, co przełożyło się później na bezpieczeństwo i komfort startu wszystkich uczestników. Ten pierwszy rozbiegowy dzień pozwolił tez określić swoją dyspozycję i dał potrzebującym zastrzyk pokory, której w górach nigdy za wiele.
Upał daje w kość, a po nocy zawsze przychodzi dzień
Pierwszy etap w Stryszawie i kolejny w Makowie Podhalańskim odbywał się w słońcu i przy wysokich temperaturach. Te dwa dni były prawdziwym wyzwaniem, nie tylko dla zawodników, ale także dla organizatora, który zwiększył liczbę bufetów na trasie. Próbę przeszła także ekipa zabezpieczająca i znakująca trasę. Te dwa środkowe dni całej etapówki, to sukcesy i małe dramaty. Walka z własnymi słabościami przede wszystkim oraz kontynuacja lub nagłe zmiany strategii. Był to także czas nawiązywania przyjaźni, poznawania okolic Babie Góry i gmin, przez które przebiegały szlaki poszczególnych etapów. Nieodkryte, dzikie okolice Stryszawy, Makowa Podhalańskiego i Zawoi mają naprawdę dużo do zaoferowania. Ci, którzy dotrwali do III etapu mogli sobie pogratulować. Dla nich pozostał jedynie ostatni start w uroczej Zawoi.
Natury nie da się kontrolować. Wychodząc z domu zabierz parasol
Często finisz jest tylko formalnością, Zawoja jednak była dla wszystkich uczestników największym wyzwaniem. Poranek ostatniego dnia przywitał zawodników strugami deszczu, który padał przez całą noc. Okazało się, że trasa tego etapu zmieniła się w rwący potok. Służby organizacyjne Zamana Group od świtu pracowały nad korektą szlaku, tak żeby ostatni wyścig mógł odbyć się bezpiecznie. Do końca trwały dyskusje i ustalenia jak zorganizować ten etap. W końcu kolarze wyruszyli na trasę, choć deszcz padał nieustannie. Wszyscy w dobrych humorach, bo startowali przy dźwiękach miejscowej kapeli, która grzała swoją góralską energią. Z takim dopingiem każdy dał radę, choć łatwo nie było. Zawodnicy, którzy dojechali tego dnia na metę, byli dekorowani pamiątkowymi medalami od razu po przejechaniu linii mety. W strugach deszczu z uśmiecham na ustach mogli usłyszeć swoje nazwisko i gratulacje odczytywane przez spikera. Choć był to etap najtrudniejszy, bez wątpienia dał wszystkim najwięcej satysfakcji.
Myśl globalnie działaj lokalnie
Babia Góra przyciągnęła zawodników z całej Polski. Na liście startowej pojawiły się takie miasta jak Gdańsk, Kraków, Olsztyn, Warszawa, Łódź, Moskwa, Malbork czy Radom. Organizator natomiast postarał się o lokalne wsparcie gmin, które bardzo mocno zaangażowały się w projekt Gwiazdy Południa. Dzięki temu zawodnicy mieli do dyspozycji doskonały miejscowy catering, mogli poczuć charakter regionu poprzez obecność na każdym etapie lokalnych artystów, Kół Gospodyń Wiejskich, które serwowały lokalne przysmaki czy doskonałą ofertę dla dzieci i rodzin, o którą zadbały wszystkie współorganizujące imprezę gminy. Całość odbyła się w rodzinnej atmosferze, ze wspólnymi wieczorami przy ognisku, co pozwoliło zintegrować uczestników, dać początek wielu przyjaźniom oraz możliwość wymiany doświadczeń pomiędzy zawodnikami z różnych części kraju.
Wyniki klasyfikacji generalnej
Na długim dystansie pierwsze miejsce zajął Rafał Nagowczyk (Kreidler Fan-Sport MTB Racin). Drugie miejsce ze stratą 7 minut wywalczył Andrey Dianov (LOYALTY POINT RACING TEAM). Trzecia pozycja przypadła Marcinowi Gołuszce (Bikershop Racing Team).
Zwycięzcą dystansu krótkiego został Łukasz Woźniakowski (RAFAKO Orbea MTB Team). Za nim ze stratą 8 minut uplasował się Mateusz Maciążka (UKS ZAWOJAK). Miejsce trzecie wywalczył Artur Juszczak (Tomazi Bike Jastrzębie Zdrój).
Wypowiedzi zawodników:
Wypowiedź Rafała Nogowczyka (Kreidler Fan-Sport MTB Racing Team), zwycięzcę etapu w Makowie Podhalańskim, drugim etapie Gwiazdy Południa
Mój przepis na sukces w Gwieździe Południa? Tylko i wyłącznie dobre przygotowanie. Trzeba zbudować wydolność, wytrzymałość oraz technikę. A tego nie osiągnie się bez wielu treningów. Dlatego staram się jak najwięcej jeździć.
To prawda, że dziś przewagę nad drugim zawodnikiem zdobyłem dzięki odważnym zjazdom. Ale nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Bez odpowiedniej kondycji, koniecznej do mocnych podjazdów, szybkie zjeżdżanie na nic by się nie przełożyło. Nie, nie boję się dużych prędkości. W ogóle, na czas wyścigu wyłączam wszystkie emocje. Nie myślę za dużo. Wyciszam się.
Gwiazda Południa już teraz jest imprezą porównywalną z MTB Trophy. Na pewno w niczym jej nie ustępuje. I mimo że to dopiero pierwsza edycja Gwiazdy, to widać, że ma ona wielki potencjał rozwojowy i ma szansę przyciągnąć wielu zawodników.
Wziąłem w niej udział, bo początkowo traktowałem ją jako trening przed innymi imprezami. Ale nie potrafię odpuszczać i każdy etap przejechałem na maksimum swoich możliwości. A tak w ogóle to jestem tu dzięki swojej żonie, która pozwoliła mi zostawić ją na cztery dni i pościgać się w cieniu Babiej Góry.
Wypowiedź Adama Marciniaka, laureata nagrody Fair Play za zachowanie podczas etapu w Makowie Podhalańskim, drugiego etapu Gwiazdy Południa
Cała sytuacja wydarzyła się gdzieś na 30 kilometrze. Jechaliśmy razem, znaliśmy się z poprzedniego etapu i wiedzieliśmy, że obaj jesteśmy w podobnej formie. To był akurat zjazd między wysoką trawą, na drodze były koleiny. W pewnym momencie kolega stracił panowanie nad rowerem, wyskoczył z trasy i uderzył w drzewo. Od razu nacisnąłem na hamulce, zeskoczyłem z siodełka i pędem do niego, by zobaczyć, co z z zawodnikiem. Słyszę, jak powtarza „moja głowa, moja głowa!”. Ściągam mu kask, ściągam mu czapkę. Nie widzę nic groźnego, z nosa leje mu się krew. Dopytuję się go, jak się czuję, czy coś jeszcze go boli. Chcę wzywać pomoc, on mnie powstrzymuje. Tłumaczy, że zaraz do siebie dojdzie. Zostaję z nim przez chyba 4 minuty. Wtedy ostatni raz upewniam się, że z nim jest wszystko w porządku i zjeżdżam do pobliskiego bufetu. Informuję o zdarzeniu przekazuję obsłudze. Na szczęście okazuje się, że kolega wsiadł na rower i dojechał bezpiecznie do mety.
Uważam, że to bardzo ważne, aby pamiętać, że te wyścigi to nie jest ściganie się na śmierć i życie. Nie walczymy o jakieś zaszczyty, raczej z własnym organizmem i własnymi siłami. Dlatego ja sam, mimo że mocno przygotowywałem się do tej imprezy, uważam, że pomoc drugiemu zawodnikowi jest znacznie ważniejsza od własnej końcowej lokaty w generalce.
komentarze