Camelbak Palos 4 LR - test

Kiedy po kupnie nowego roweru All-Mountain, dokonałem makabrycznego odkrycia, że nie ma w nim śrub pod koszyk na bidon, musiałem w końcu spojrzeć w stronę świata Camelbaków. Zawsze byłem minimalistą i jeździłem w góry jedynie z tym co zmieści się w kieszonkach, moją uwagę przykuł więc minimalistyczny model Palos 4LR. Początki naszej wspólnej przygody nie były proste, ale z czasem udało mi się wypracować odpowiednie rozwiązania. Jako że to mój pierwszy Camel, nie wiem o ile lepsze jest nowe magnetyczne mocowanie rurki, czy ile lepszy jest ten model od poprzedników.

Pojemność, pierwsze wrażenie, wykonanie.

Pierwsze co rzuca się w oczy po rozpakowaniu plecaka, jest jego świetne wykonanie, dopracowane szczegóły, bardzo dużo kieszonek i soczyste kolory. Palos sprawia wrażenie naprawdę pojemnego, co jest jak się okazało nieco złudne, trzeba przecież pamiętać, że ma się tam zmieścić jeszcze półtora litra wody. Pierwszym testem było naturalnie, przepakowanie wszystkiego, co zabieram normalnie do kieszonek w koszulce do Camelbaka, co udało się bardzo dobrze, z jednym zastrzeżeniem, nie było w nim dotychczas jeszcze wody. Po napełnieniu bukłaka plecak wygiął się solidnie w kierunku pleców, próba założenia go na biodra skończyła się dosyć dużym niepowodzeniem. Plecak przemieszczał się bardzo chętnie po całej wysokości pleców, generalnie w ogóle nie chciał się trzymać w pozycji, w której powinien się znajdować. Rozpoczęła się więc powolna optymalizacja załadunku. Wrogiem nr 1 okazała się pompka. Wypełniająca całą szerokość plecaka po prostu nie pozwala dopasować mu się do kształtu pleców. Szybkie przepakowanie kilku gratów i poluzowanie paska z tyłu plecaka (tak by woda przemieściła się dalej na zewnątrz, pozwoliło na dopasowanie profilu plecaka tak, że nie powodował już problemów. Rzeczy których nie udało mi się dotychczas rozwiązać to wspomniana pompka (po prostu potrzebuję innej), oraz miejsce na telefon. Choć ten mieści się  bezproblemowo do kieszonki na samym wierzchu, to jest ona zazwyczaj zachlapana błotem.

Jazda.

Po przemyślanym załadowaniu plecak spoczywa spokojnie na biodrach i przy normalnej jeździe nie powoduje żadnych problemów. Pas głównie opiera się na kościach, więc samego obciążenia i ucisku normalnie nie czuć. Jego pozycja robocza jest też na tyle niska, że kieszenie na plecach pozostają nadal dostępne. Palos znacznie lepiej zachowuje się przy współpracy z szortami. Po obcisłych spodenkach z Lycry ślizga się nieco zbyt łatwo i trzeba go mocno zaciskać. Plecak ten sprawdza się najlepiej gdy siedzimy na siodełku i nie lubi podjazdów na stojąco, lub agresywnej jazdy - gdy jest pełny, wtedy chętnie wędruje po plecach, a my szybko przypominamy sobie jak ciężka jest woda, którą wiedziemy na plecach. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy w bukłaku pozostaje nie więcej niż 0.7 litra wody. Wtedy praktycznie można zapomnieć o obecności Palosa na plecach i latać do woli. Z tych też powodów Palos będzie optymalny do szeroko rozumianej turystyki, jednodniowych lub szybkich wypadów enduro. W Palosie cały balast spoczywa bezpiecznie nisko, na tyle nisko, że przy opuszczonej sztycy o koło 29 cali zahaczyć nim nie trudno. Słowem niżej się nie da. Świetnie minimalizuje to zagrożenie lotów nad kierownicą. Razem z niczym nie skrępowanymi plecami to największa zaleta tego rozwiązania, które docenić można już pierwszego gorącego dnia.

Po 5 godzinach jazdy można odczuć nieco obtarć od pasa biodrowego, jednakże bez większych problemów przejechałem z nim ponad 6 godzinną trasę. Pas mocujący ma tendencję do rozluźnienia się, w szczególności na hopkach, co jakiś czas trzeba go dość solidnie poprawić co wymaga nieco siły. Z tych wszystkich powodów nie zabrałbym go na pewno na żadne zawody.

Bukłak na wodę.

Najważniejszy element Camelbaka budził moje największe wątpliwości. Głównie z powodu obaw o utrzymanie czystości, moje bidony zazwyczaj mają krótkie życie, bo po prostu lubię gdy są czyste. Tymczasem konstrukcja bukłaka pozwala na dość wygodne rozebranie zaworka i ustnika po każdym użyciu. Bukłak w miarę możliwości wrzucam za każdym razem do zamrażalki. Podczas tygodniowego wyjazdu bukłak również sprawdził się bardzo dobrze, szybko schnie, po odpowiednim ułożeniu i wytarciu, woda nie pozostaje w zakamarkach. Jest to jednak zawsze nieco pracy, rozwiązanie to wymaga znacznie więcej czasu na czynności nazwijmy to przygotowawczo-zakończeniowe. W tym czasie zawsze zadaję sobie pytanie, od ilu minut mogłem już siedzieć w siodełku, co w tygodniu niebezpiecznie może przesądzić o zwycięstwie sofy nad rowerem.

Pomimo, że Palos jest dwa lub 3 razy większy od zwykłego bidonu, to nigdy nie mam pojęcia ile wody rzeczywiście w nim zostało. To powoduje że kończy ona się zazwyczaj dokładnie nie wtedy kiedy powinna.

Podsumowanie.

Należy zadać sobie pytanie czy Palos sprawdza się w sytuacji w której od niego tego wymagam, czyli podczas jednodniowych wypadów All-moutain, czy w momencie gdy słowo pośpiech jest mi obce: zdecydowanie tak. 1.5 litra wody w momencie gdzie czeka na mnie 700 m przewyższenia na jednym podjeździe jest nieocenione. Używanie Camelbaka wymaga jednak więcej poświęcenia. Wiadomo że są sytuacje, w których nic nie dorówna genialnej prostocie bidonu i kieszonek w koszulce kolarskiej, kiedy po prostu chce się jak najszybciej wyjść. Plecak ten jest zdecydowanie minimalistyczny, a jego zalety można docenić już w pierwszy upalny dzień, kiedy plecy pozostają wolne i mogą spokojnie oddychać. Jest bardzo wygodny i nie krępuje pleców.

Zalety:

  • wolne plecy
  • niski środek ciężkości
  • magnetyczne mocowanie rurki

Wady:

  • Konieczność zaciskania pasa
  • Gorsza ergonomia przy pełnym bukłaku

Ocena:

  • Wykonanie: 4/5
  • Komfort: 4/5

Cena plecaka Camelbak Palos 4 LR wynosi 329zł.

Dystrybutorem marki Camelbak w Polsce jest firma Predman ( https://www.maxforma.pl ).


o autorze

Szymon Barczyk

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl