Kolejny Małopolska Joy Ride Festiwal przechodzi do historii

Kurz już opadł, miasteczko zniknęło, ludzie wrócili do domów, a emocje powoli schodzą… Kolejny Małopolska Joy Ride festiwal przechodzi do historii. Ale co to był za weekend! Kto nie był niech żałuje i niech nadrobi nieobecność na kolejnym JoyRide w Szczyrku. 

Tak dobrej atmosfery, pogody, ilości wystawców, uśmiechów, zbitych piąteczek, dobrych tras nie było od dawna, a przynajmniej od 3 ostatnich lat z powodu <sami wiecie co-19>.

Każdy dzień ten obfitował w wiele atrakcji, w tym spontanicznych jak skok w dal zorganizowany przez Godźków. Dodatkowo wycieczki na ebikach od Specialized po okolicy jeziora Czorsztyńskiego, cieszące się sporym zainteresowaniem. Na dokładkę konkursy i warsztaty u FizjoCito, koło fortuny u Leatt, gdzie każdy miał możliwość wylosowania czapeczki, koszulki lub zrobienia 10 pompek ;) Przy okazji ja również miałam możliwość przejechania się na emaszynach. Muszę przyznać się bez bicia, że jeszcze do soboty niechętnie podchodziłam do tematu roweru z silnikiem. Jak się okazało naprawdę było to nieuzasadnione. Już od pierwszych metrów na maszynie od BH Bikes towarzyszyły mi radość zaskok, zaciekawienia i chęć na więcej. Obawiałam, się jak rower z powodu swojej sporej masy będzie prowadzić się w dół trasy. Tu kolejne zaskoczenie, trzyma się on bardziej stabilnie podłoża i lepiej klei. Naprawdę, gdybym weszła na ten rower z zakrytymi oczami, nie powiedziałabym, że pod sobą mam elektryka.

Tradycyjnie jak co roku, największe tłumy kibiców zebrała konkurencja KTM Whip Contest. W którym brała udział cała czołówka polskiego Freestyle’u. z Braćmi Godziek na czele. Najlepszym stylem latania bokiem według sędziów wykazał się (tu bez większych niespodzianek) Szymon Godziek. Chłopaków na tle zachodzącego powoli słońca, przy okrzykach tłumu oglądało się wręcz wybornie. Obowiązkowy punkt do odhaczenia na Joy Ride !

Tuż po Whipie odbył się dodatkowo Best Trick i nawet mocne powiewy wiatru nie przeszkodziły zawodnikom w wykręceniu kozackich trików. Tutaj na triumf zasłużył Dawid Czekaj. 

Niestety ten sam wiatr zmusił organizatorów do odwołania jednej z bardziej widowiskowej konkurencji jakim jest On Lemon Best Trick na poduchę, w zamian za to można było wziąć udział w “rowerowym zbijaku” !

Oczywiście na zawodach zawsze są emocje. Razem z adrenaliną towarzyszyły nie tylko zawodnikom w trakcie zjazdu, ale i również kibicom zgromadzonym przy trasie. Zwłaszcza przy najbardziej znanym fragmencie trasy DH “Bunkier”. Pucharówka choć szybka, obfitowała w duże ilości technicznych fragmentów.  Najlepsi okazali się niezmienni, na pierwszym miejscu zameldował się Sławek Łukasik, tuż za nim Damian Konstanty, a na ostatnim pudle stanął Wojtek Czermak. U Pań natomiast najszybsza okazała się Oliwia Zielińska, kolejno Amelia Dudek i Oliwia Kulesza.

Dużo emocji i zainteresowania przyniosło ściganie w Kärcher Dual Slalomie, kolejnym festiwalowym klasyku. Rywalizacja kask w kask przyciąga zawodników w każdym wieku. Emocje tym razem wzrastały wprost proporcjonalnie do wieku zawodników. 

Ku zaskoczeniu wszystkich, sporo zainteresowania wywołały zawody Garmin Enduro, tu zanotowano największą ilość startujących. Piątkowe zawody zaczęły się od deszczu, co niektórym pokrzyżowało plany, a innym ułatwiło sprawę. Cztery krótkie, ale dość techniczne OSy były weryfikacją umiejętności wielu zawodników. Nagrody za pierwsze miejsce w elicie zgarnęli Sławomir Łukasik i Martyna Puda, którzy zdeklasowali rywali.

Odbyła się również konkurencja dla fanów podjazdów. Aleee tu niespodzianka, każdy chętny do rywalizacji podjeżdżał na rowerze elektrycznym od KTM. Pomimo wspomagania, trasa wymagała pewnej ilości umiejętności technicznych, gdyż można było napotkać na niespodzianki podjeżdżając. 

Rękę na pulsie trzymali cały czas chłopaki z Shimano, którzy ratowali z każdej jednej małej i dużej problematycznej sytuacji. Zespół ten odwalił naprawdę kawał dobrej roboty, przeprowadzając przez weekend niemalże 200 napraw w rowerach. Przy okazji, można było dostać u nich dzwoneczek, obowiązkowy atrybut kibica przy trasie. 

Więcej wyników do wszystkich dyscyplin znajduje się pod linkiem -> wyniki

No co tu dużo mówić, w ciągu dnia było ściganie i chillowanie, a wieczorem co poniektórzy zmieniali kategorie konkurencji na bardziej rozrywkowe. Kto był ten wie ;)

Dla mnie była to idealna okazja do spotkania się ze znajomymi, nawiązania nowych kontaktów, przeprowadzenia wielu ciekawych rozmów, lekkiego rozjeżdżenia się, no i przysłowiowo by odpiąć wrotki ;) 

Jak to ktoś kiedyś powiedział, Joy Ride jest jak rowerowa pielgrzymka która ściąga wielu, trzy dni rowerowego święta - olbrzymie targi sprzętu i zawody ponad tysiąca zawodników rywalizujących w 10 różnych konkurencjach.

Przybywajcie na festiwal i bawcie się dobrze, kolejna okazja to 9 -12 września w Szczyrku !

Dzięki Joy Ride Crew za dołożenie wszystkich starań i zorganizowania tak wspaniałej imprezy ! Było epicko !


o autorze

Magda Horabik

Amatorka z ambicjami, za sobą ma już szosę, MTB, a teraz próbuje odkryć trochę świata enduro. Na codzień studiuje i trenuje. W wolnym czasie lubi poszwędać się po świecie, czytać kryminały i zakręcić przy sportowych wydarzeniach.

Powiązane galerie

komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl