Pętla Beskidzka dystans PRO – relacja

W minioną sobotę z racji iż nie było żadnego wyścigu MTB w okolicy, postanowiłem wystartować w wyścigu na rundach, który rozgrywany był w ramach 10tej jubileuszowej Pętli Beskidzkiej.

Jak było zapraszam do relacji.

Dystans planowany, na którym miałem wystartować to 96km i 2400metrów przewyższenia. W tym było do pokonania 5 rund po 17,5km + dojazd do rundy 10km. Profil trasy bardzo ciekawy góra, dół zero płaskiego! Tak to wyglądało na „papierze”, a jak to wyglądało w praktyce o tym za moment. :)

Dla mnie była to pierwsza styczność z Road Maraton oraz wyścigiem Pętla Beskidzka. Pomimo że mieszkam tak blisko startu, to nigdy nie było okazji wystartować. Co więcej, aż wstyd się przyznać, był to mój pierwszy start w tak długim wyścigu szosowym ze startu wspólnego :).

Rejestracja oraz obsługa biura zawodów działała bardzo sprawnie, rozłożone starty w godzinnych odstępach zapobiegły ewentualnym kolejkom, a do tego bardzo miła niespodzianka w postaci sporego pakietu startowego.

Ustawienie przed startem honorowym było, bez jakiś sektorów i stania 30min na upale, aby być jak najbliżej startu. Wystarczyło przyjść 15min przed startem, aby stać w samym przodzie. Start punktualnie o 10tej, spokojny przejazd do momentu skrętu w stronę podjazdu na zameczek, który pokonywaliśmy tylko raz. O ile po starcie ostrym nie było jakiegoś mocnego tempa, to już pod sam zameczek było bardzo szybko, przynajmniej dla mnie :). Po skręcie na drogę w stronę Stecówki, jeszcze przed rozpoczęciem zasadniczej rundy trochę odpuściłem pierwszą grupę, to był jeden z wielu błędów tego dnia, ale oczywiście nie ostatni. Po dojeździe do linii mety, a w zasadzie początku rundy zniwelowanie straty na zjeździe do doliny Olzy sporo sił kosztowało. W kolejnej części mieliśmy do pokonania sekcję z krótszymi, a stromymi podjazdami, aby zacząć podjazd główną drogą na Kubalonkę. Później skręcaliśmy na „zjazd Zameczkiem” i później znowu podjazd na Stecówkę i tak 5 razy. 

Akurat w sobotę nie da się ukryć, że był upał. Garmin pokazywał pod koniec wyścigu 32’C, trzeba było sporo pić, aby dotrzeć do linii mety. Ja na jednej z rund nie złapałem bidonu, za co przyszło mi sporo zapłacić - półtore rundy do mety skurcz za skurczem mnie łapał, ale przed wyścigiem moim celem był porządny trening i postanowiłem, że do czasu aż będę wstanie naciskać na pedały dojadę do mety i się udało. Super rzeczą było to, że ruch był niemal całkowicie zamknięty, jedynie główna droga na Kubalonkę była otwarta, ale to akurat mi nie przeszkadzało, za to można było sobie pozjeżdżać, chociaż tutaj muszę przyznać, że pomimo iż cały tydzień trenuję na szosie to prędkość w dół na takim wyścigu jest sporo wyższa i do tego też trzeba się przyzwyczaić.

Jeżeli ktoś z Was będzie miał dylemat w przyszłym roku co wybrać Pętla Beskidzka czy właśnie ten wyścig na rundach, to ja zdecydowanie polecam rundy, bardzo ciężka trasa, praktycznie zamknięty ruch samochodów no i tempo bardzo wysokie, tutaj oczywiście Gratulacje dla czołówki!  Na sam koniec jeszcze parę danych z Garmina dystans całkowity 99,2km wzrost wysokości 2,516m.  W przyszłym roku jeżeli będę miał okazję na pewno wrócę, świetna impreza!

Wyniki

zdjęcia: Katarzyna Bańka Fotografia Sportowa


o autorze

Mateusz Zoń

Od 1999 roku wyczynowo uprawia kolarstwo górskie, wielokrotnie stawał na najwyższych stopniach podium prestiżowych zawodów, także poza granicami kraju. 


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl