Ścieżkowy odkrywca
Premiera długo oczekiwanego filmu twórców Enduro Me miała miejsce w sobotni wieczór, na 3 tygodnie przed nadejściem wiosny. Podkreśliłam obecność wiosny, bo po obejrzeniu filmu Path Finder chyba nie było na sali osoby, która nie miała ochoty natychmiast wskoczyć na rower i odkrywać nieznane sobie tereny.
Ale zanim przejdę do zachwytów, napiszę, że przyszło naprawdę sporo osób, sala kinowa była zapełniona niemal po brzegi. Kross zrobił również mini stoisko ze swoimi flagowymi endurakami, w tym jednym ujeżdżanym przez Briana. Czas oczekiwania na wejście do sali kinowej, który się strasznie przedłużył umilił DJ Zimna Łapa.
Na wstępie po przedstawieniu drogi do utworzenia produkcji bez zbędnych ceregieli odbył się konkurs, w którym szczęśliwi "łapacze piłek" dostali różne nagrody od upominków przez vouchery po wejściówkę na zawody enduro.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem osobą, która pochłania piękne widoki równie łapczywie co czekoladę, komentowałam na bieżąco coraz to fajniejszymi (niestety nie do przytoczenia tutaj) epitetami. Z kilkoma widokami mieliśmy okazję się oswoić, tudzież opatrzyć wcześniej na profilach Enduro Me czy Krossa, jednak zdjęcia nie oddają atmosfery filmu, z kolei film nie odda w pełni rzeczywistości. Zdjęcia to tylko połowa piękna.
Niekiedy na widok luźnych kamoli czy ciasnych ścieżek, po których pomykali Mariusz z Tomkiem działały silne na moją wyobraźnię i prostowały mi się nogi (jak do hamowania) i zaciskały palce na nie istniejących w tej chwili dźwigniach hamulców. Te piękne, pełne emocji 45 minut minęły jak 15 minut dla mnie.
Zdecydowanie polecam obejrzenie filmu Pathfinder, odkryjesz w sobie na nowo duszę odkrywcy, zapragniesz jechać szukać adrenaliny i widoków. Moim zdaniem, ta polska produkcja nie traci do zachodniej konkurencji, ba, jest nawet lepsza, bo polska.
fot.: Szymon Barczyk
komentarze